"Super Express": - Jak odbiera pan odpowiedź Aleksandra Kwaśniewskiego na zarzuty o lobbowanie u premiera Donalda Tuska na rzecz rosyjskiego Acronu w sprawie przejęcia Azotów Tarnów?
Krzysztof Szczerski: - Sprawa wymaga dogłębnego wyjaśnienia. Tu są dwie kwestie. Lobbing biznesowy, ale również ewentualny lobbing na rzecz podmiotu zagranicznego. Niby mamy regulacje lobbingowe w Polsce, ale jest bardzo duża szara strefa, która często dotyczy byłych polityków funkcjonujących obecnie na styku polityki i biznesu. W tym kontekście można też pytać o rolę Kazimierza Marcinkiewicza po odejściu ze stanowiska premiera.
- Były prezydent zaprzecza, jakoby miał lobbować. "Tylko rozmawiał" o sprawie z premierem Tuskiem i Janem K. Bieleckim.
- Lobbing polega właśnie na rozmowie. Pytanie, czy Wiaczesław Kantor, szef Acronu, prosił o to Kwaśniewskiego. Jeśli tak, to mamy do czynienia z lobbingiem w najczystszej postaci. Do tego odbywającym się poza ustawą lobbingową i na rzecz obcego podmiotu. Nie róbmy komedii. Rozmowa pomiędzy byłym prezydentem a urzędującym premierem nie jest rozmową typu, że jeden czegoś nie wie i chciał się tylko czegoś dowiedzieć. To jest ten sam klimacik, co w aferach Orlenu czy Rywina.
- Jaki wpływ na funkcjonowanie Aleksandra Kwaśniewskiego na najwyższych szczeblach polskiej polityki może mieć jego współpraca ze światem biznesu? Wcześniej dowiedzieliśmy się, że doradzał Janowi Kulczykowi i dyktatorowi Kazachstanu...
- Mnożą się co do tego pytania. Aby działać w polityce, trzeba mieć autorytet, obywatele potrzebują kogoś, komu mogliby zaufać. Kwaśniewski nie znalazł dla siebie przejrzystej roli w życiu publicznym. Kiedyś cieszył się autorytetem, mógł założyć jakąś inastytucję badawczą i nie bawić się w dziwne powiązania. Rozmienił swój kapitał na drobne interesy. Prezydent nie potrafi tych wszystkich spraw przekonująco wyjaśnić, gmatwa się. Może on nie dostrzega tej dwuznaczności, ale ona istnieje, szczególnie gdy chce wrócić do polityki.
Krzysztof Szczerski
Poseł PiS