"Super Express": - Zapowiadał pan na naszych łamach, że Polacy dotkliwie odczują spowolnienie, a może i recesję w 2013 roku. Tymczasem mamy informację o rekordowej liczbie bankructw firm w tym roku. Sytuacja jest gorsza, niż się wydawało?
Prof. Krzysztof Rybiński: - Przewiduję w przyszłym roku recesję i naprawdę silny wzrost bezrobocia. Niezależnie od tegorocznych bankructw będzie to bardziej dotkliwe niż wszystko, co nas czeka do końca 2012. Zgadzam się jednak, że dynamika zdarzeń jest niestety szybsza niż moje przewidywania.
- Mówi pan o silnym wzroście bezrobocia. Będzie tak źle jak przed dekadą, kiedy sięgnęło ponad 20 proc.?
- Pamiętam 22 proc. bezrobocia w 2002 roku. Wśród młodych wzrosło do ponad 40 proc. To był fatalny czas dla Polaków. Tyle że wówczas nie mieliśmy recesji, był nawet mały, 1-proc. wzrost gospodarczy! Teraz recesja będzie, więc nastroje społeczne i zadowolenie z życia będą niższe niż w latach 2001-2002.
- Bezrobocie poszybuje do 20 proc.?
- Nie, gdyż wtedy Polska nie była członkiem Unii Europejskiej, więc młodzi nie mieli możliwości wyjazdu do pracy za granicę. Teraz mają, ale mimo to nastroje będą gorsze. Młodzi kalkulują, że w Polsce nie ma dla nich niestety przyszłości.
- Czyli ten ich wyjazd to dość iluzoryczny zysk tylko dla statystyk bezrobocia?
- Nawet, patrząc na statystykę, to nie jest zysk, gdyż wielu z nich nie wróci, będą płacili podatki za granicą. Polska traci cenną grupę obywateli. Straty kapitału ludzkiego nie rekompensuje część dochodu, którą przyślą do kraju. Taki model rozwoju, w którym obroną przed bezrobociem jest wypychanie młodych za granicę, to żaden model. To tragedia narodowa. Inne scenariusze są niestety mało prawdopodobne.
- Przy poprzedniej fali kryzysu uratował nas szybki wzrost w Niemczech. Teraz to się nie uda?
- Niestety, mamy ciężki kryzys w strefie euro, który się pogłębia. Najnowsze dane z Niemiec wskazują, że także u nich będzie recesja. W Polsce przyszedł czas oszczędzania, masowych zwolnień w edukacji, ochronie zdrowia i administracji. Do tego koniec inwestycji ze środków UE, wspomniane bankructwa. To wszystko da wzrost bezrobocia i kiepską sytuację w finansach publicznych.
- Mówi pan o zwolnieniach w administracji, ale ostatnie dni przypominają, że jest grupa, która zwolnień się nie obawia. Wielu polityków Platformy Obywatelskiej i PSL powiązanych rodzinnie i towarzysko w spółkach i agencjach państwowych...
- I w czasie recesji będą nas sporo kosztować. Tyle że to jest nawet mniej niż pół problemu. To konsekwencja tego, jak działa państwo i politycy w administracji. Kiedyś przytaczałem takie dane, że w 1990 roku, po upadku tak zbiurokratyzowanego państwa jak PRL, mieliśmy 159 tysięcy urzędników. Dziś mamy ich 460 tysięcy! Choć podobno zmieniliśmy gospodarkę z centralnie planowanej na rynkową.
- A wszystko to w atmosferze kolejnych kampanii wyborczych, w których politycy zapewniają o walce z biurokracją, redukcjach w administracji.
- Nepotyzm w spółkach wziął się właśnie z tego. Wielu urzędników zajmowało się głównie uzasadnianiem swojego istnienia, czyli tworzeniem zbędnych regulacji, inspekcji, kontroli. Przemnóżmy sobie te pieniądze. To 18 miliardów zł w skali roku! Przez ostatnie 10 lat to kwota grubo przekraczająca 100 mld zł. Ile sensownych rzeczy można by dokonać, inwestując je choćby w innowacje? Kolejne rządy będą musiały jakoś sobie z tym poradzić.
- Wierzy pan w to, że będą chciały sobie z tym radzić?
- Cóż... Ile razy już słyszeliśmy, że to się zmieni? Grono chętnych do roli pijawek żyjących wygodnie z pieniędzy podatników jest jednak szerokie. W kampanii politycy mówią jedno, gdy już są przy korycie - robią drugie. Rzeczywiście nie znam w naszej części świata przypadku, żeby świnie z własnej woli zagłosowały za tym, żeby odebrać im koryto.
- Donald Tusk też zapowiadał, że rozprawi się z nepotyzmem w spółkach Skarbu Państwa. I jak doszedł z PO do władzy, okazało się, że robi to samo co wielu poprzedników.
- Pomimo medialnego szumu o poprawie standardów w spółkach, to nieprawda. Podobnie jak tylko formalnie otwarte konkursy. Duża ich część nadal jest ustawiana. W Sejmie wiele ustaw pisanych jest pod interes konkretnych grup nacisku. I tak będzie jeszcze przez wiele lat, dopóki naród nie ukarze tych ludzi za to w wyborach. Kiedyś ten moment na pewno nadejdzie, ale kiedy?
prof. Krzysztof Rybiński
Ekonomista, rektor uczelni Vistula