Takimi sprawami muszę się zajmować coraz częściej. Matka małej Nicole Emilii rozstała się z jej ojcem, ponieważ ją bił, nawet w ciąży. Groził jej nawet ,że ją zamorduje i w styczniu 2011 roku rozstali się.
Ojciec dziewczynki nie miał nic przeciwko temu, by mała została z matką. Jednak dziewięć miesięcy później zaczął starać się o odzyskanie dziecka przed niemieckim sądem. W styczniu tego roku jednak sąd orzekł, że Nicole Emilia zostaje ze swoją mamą.
Nie mieszkały w Polsce, tylko w Niddatal Ilbenstadt koło Frankfurtu nad Menem. Sąd przyznał ojcu prawo widywania dziecka w określonych terminach, z czego on zazwyczaj korzystał.
Stąd też dziewczynka została porwana, zaledwie kilka dni po swoich urodzinach. Mama Nicole, Emilia, twierdzi, że była przekonana, że były partner chce zabrać dziewczynkę, by także zrobić jej prezent urodzinowy. Bez obaw wyprawiła ją z ojcem, wierząc, że o 17.00 mała będzie z powrotem. Ale dziecko nie wróciło.
Ojciec-porywacz najpierw tłumaczył, że utknął w korkach, a potem, gdy pani Emilia dodzwoniła się na komórkę, przyznał,że są za granicą, że zaplanował porwanie, że oboje mają fałszywe paszporty i ukrywają się w kraju poza Unią Europejską. Matka dziewczynki jednak w to nie wierzy. Podejrzewa, że mogą być w Londynie.