Krzysztof Mroziewicz: Kontynent wiary i wojska

2013-03-16 13:40

Jaka jest Ameryka Łacińska - "koniec świata", z którego pochodzi papież?

"Super Express": - Czy wydaje się to panu możliwe, żeby Kuria Rzymska, nie mając sił na przeforsowanie kandydatury kardynała z Włoch, poparła "koncesjonowanego obcego", za jakiego można by było uważać Argentyńczyka urodzonego w rodzinie włoskich imigrantów?

Krzysztof Mroziewicz: - O tym, czy na konklawe przeprowadzono grę polityczną, można tylko spekulować, ponieważ szczegóły jego przebiegu są tajne. Zatem pozostawiam jako otwarte pytanie, czy sięgnięto po makiaweliczne sposoby wyboru Włocha, lecz spoza Włoch, i czy miałoby to być substytutem utrzymania władzy przez kurię.

- Wiemy jedno: Kościołem powszechnym będzie rządzić papież "z końca świata".

- Papież Franciszek użył tego określenia jako metafory. Bo tak to może wyglądać, gdy patrzymy na świat z Europy. W rzeczywistości jest to obszar położony w pobliżu środka świata. Centrum gospodarcze i polityczne planety przeniosło się nad Pacyfik. Zaś Ameryka Łacińska jednym bokiem opiera się o Atlantyk drugim zaś właśnie o Pacyfik.

- O Pacyfik nie opiera się Brazylia - największa gospodarka kontynentu...

- Ale należy do państw grupy BRIC: Brazylia, Rosja, Indie, Chiny. Znaczenie i interesy tego kraju sięgają daleko poza jego usytuowanie na kontynencie.

- Papież pochodzi nie tylko z kraju Maradony, ale też Ernesto "Che" Guevary. Zarówno piłka nożna, jak i rewolucja swoją taktykę często opierają na ofensywie...

- We wszystkich krajach Ameryki Łacińskiej za wyjątkiem Nikaragui lewica doszła do władzy bez potrzeby sięgania po rewolucję. Dzisiaj, metodami demokratycznymi, partie lewicowe - zbliżone do europejskiej socjaldemokracji - rządzą na trzech czwartych tego obszaru. Sięgnęły po władzę bez uciekania się do przemocy.

- Rewolucja komunistyczna ostatecznie nie zwyciężyła, ale olbrzymie połacie Ameryki Łacińskiej były pod kontrolą lewackiej partyzantki zorganizowanej w takie struktury jak: Rewolucyjne Siły Zbrojne Kolumbii-Armia Ludowa, Świetlisty Szlak, Ruch Rewolucyjny im. Tupaca Amaru...

- No tak, do tego spisu można dodać partyzantki miejskie: Carlos Marighella i jego ludzie, Tupamaros... i wiele innych. Ale, za wyjątkiem Kolumbii, przestały być realną siłą. Poza tym przestały odgrywać swoją dawną rolę. I to już dotyczy także Kolumbii. Tamtejszy FARC - jak i pozostałe partyzantki zaczynające jako komunistyczne - zgangsteryzował się. Jest bandycką partyzantką na usługach baronów narkotykowych.

- Skąd ta zdrada ideałów?

- Interesy po prostu. Baroni narkotykowi mają miliardy dolarów, a dawny sponsor, Fidel Castro, nie ma już pieniędzy nawet na własne potrzeby. Tym bardziej nie będzie ich tracił na coś, co przegrał już nawet na Kubie. Guevaryzm i fidelizm to już anachronizm - nie mają poparcia społecznego - uschły i już się nie odrodzą. Tą metodą nie da się zaprowadzić komunizmu, który zresztą nigdzie na świecie nie rozwiązał żadnych problemów.

- Ale nadal głównym problemem ekonomicznym i społecznym Ameryki Łacińskiej jest olbrzymie rozwarstwienie społeczne.

- Upraszczając: 10 proc. ludzi żyjących w dostatku, a nawet luksusie, w stosunku do 90 proc. ludzi żyjących w biedzie, a nawet w nędzy. W warunkach miejskich biedni zamieszkują dzielnice zwane barrios lub favelas. Są to mateczniki środowisk kryminalnych - przemoc i barbarzyństwo wszelkiego typu osiąga tam rozmiary apokaliptyczne. Proszę więc zwrócić uwagę na rzecz następującą: lewica, czyli program polityczny biorący pod uwagę racje ludzi ubogich, może już działać politycznie, ale jeszcze nie potrafi realizować programów gospodarczych, które ulżyłyby ich losowi. A biednych jest bardzo dużo i są to wszystko katolicy.

- Jaki to jest katolicyzm?

- Płytki, można by powiedzieć, zewnętrzny. Jest pomieszany z wierzeniami lokalnymi. Dzieje się tak za sprawą inkulturacji. Watykan jeszcze za czasów Jana Pawła II sugerował, żeby te pierwiastki kulturowe, które w wierzeniach miejscowych przypominają prawdy wiary katolickiej, łączyć z chrystianizmem. Ten synkretyzm zawiera więc w sobie elementy autochtonicznych kultur indiańskich, za sprawą niewolników z Czarnego Lądu również kultur afrykańskich, które wprowadzono do liturgicznej praktyki katolickiej.

- Powierzchowność wiary stoi w sprzeczności z wkładem, jaki do światowego skarbca kultury wnieśli twórcy z Ameryki Łacińskiej...

- Tylko cały czas pamiętajmy o tym stosunku 90 do 10 - o tym, jak wielu ludzi ma tam kłopot z dostępem do oświaty. Są ludźmi biednymi i prostymi z przymusu. Często jedyną szansę na dostęp do kultury daje im Kościół. Ale nie tylko na tym polu rola Kościoła w Ameryce Łacińskiej jest kwestią kluczową. Przez długi czas tylko dwie instytucje dawały szansę na awans społeczny i materialny - Kościół i armia. I tu, i tu można było dostać buty - sandały zakonnika albo wojskowe kamasze. Jedynym krajem Ameryki Łacińskiej, w którym nigdy nie było ani próby przeprowadzenia rewolucji, ani dyktatury partyjnej czy wojskowej jest Kostaryka - kraj bez armii.

- Papież Franciszek jest jezuitą. Wydaje się, że ten zakon na obszarze, o którym mówimy, odegrał znaczną, choć nie zawsze do końca pozytywną rolę...

- Jest pan chyba pod wpływem filmu "Misja" z Robertem De Niro w roli głównej. Inne zakony były nawet bardziej aktywne od jezuitów. Jezuici to komandosi Kościoła - służby specjalne Pana Boga. Zakon ten został powołany do walki z reformacją. I w tym duchu działał. Miał swoje precyzyjnie określone zadania do wypełnienia i skutecznie je realizował.

- Czyżby pan rozwiewał nadzieje wiernych liczących na pewną liberalizację w nauczaniu Kościoła?

- Jeżeli ktoś oczekuje od Franciszka, że popatrzy łaskawym okiem na trendy reformatorskie w Kościele, to się bardzo szybko rozczaruje. Jezuita nie po to przychodzi do Kościoła, żeby reformować, tylko kontrreformować. Od początku był przeciwnikiem teologii wyzwolenia, która wzięła początki od książki księdza Gutierreza z Peru, "Teologia de liberación".

- Dlaczego posiadający różne pochodzenie etniczne, różne doświadczenie historyczne, mówiący wieloma odmiennymi językami, wyznający kilka odłamów wiary chrześcijańskiej Europejczycy potrafili stworzyć Unię Europejską, zaś posiadający wspólne iberyjsko-indiańskie korzenie, wspólne doświadczenie wyzwalania się z kolonializmu, mówiący dwoma językami, wyznający jedną religię Latynosi nie zjednoczyli swojego kontynentu?

- W Europie też kiedyś można się było dogadać w jednym języku, to nie jest argument. Mające miejsce w Europie procesy kulturowe, polityczne, gospodarcze - wyzwalanie się Niderlandów, narodziny kapitalizmu, Wielka Rewolucja Francuska, rewolucja przemysłowa w Anglii - mniej więcej ujednoliciły poziom rozwoju gospodarczego i poziom życia. Dwie wojny światowe ujednoliciły poziom zrujnowania kontynentu. Przesłanek do zjednoczenia Ameryki Łacińskiej nie ma. Te kraje mają różne gospodarki, nie ma tam jednej siły sprawczej, porządkującej - gdzie miałaby być stolica takiego tworu, w Mexico City czy w Buenos Aires?

Krzysztof Mroziewicz

Dziennikarz "Polityki", komentator spraw międzynarodowych

Nasi Partnerzy polecają