"Super Express": - Belgijska minister Maggie de Block zapowiedziała rozdanie obywatelom tabletek z jodem, które mają chronić tarczycę przed skutkami promieniowania. Oficjalnie chodzi o możliwość awarii po kontrolach elektrowni atomowych. Nieoficjalnie wszyscy mówią i tak o tym, że chodzi o potencjalne ataki terrorystyczne...
Krzysztof Liedel: - Na pewno są to działania, które mają związek z zagrożeniem terrorystycznym, a nie jakimś innym. Wiązałbym to jednak z działaniem bardziej psychologicznym niż realnym...
- Dlaczego?
- Trzeba sobie powiedzieć, że taki atak na elektrownię, który rzeczywiście mógłby wywołać zagrożenie dla życia lub zdrowia, jest w przypadku wprowadzanych 10 lat temu procedur niemożliwy. To są potężne kombinaty podzielone na strefy bezpieczeństwa. Owszem, można wejść do strefy administracyjnej, do laboratoriów itd. Zanim będzie możliwe dotarcie do tej strefy, w której atak jest groźny... Tu ryzyko spada niemal do zera. Ci, którzy mają dostęp głębiej, są objęci nadzorem operacyjnym.
- Po co zatem te tabletki z jodem?
- To zagranie psychologiczne. Władze chcą pokazać, że podjęły jakieś działania. Jest jednak powód ważniejszy. Chodzi też o to, żeby zapobiegać na przyszłość ewentualnej panice po jakimś ataku. Byłem na spotkaniu po atakach w Paryżu i zarówno europejskie, jak i amerykańskie symulacje pokazują jedno: panika jest najgroźniejsza. Po takim ataku każdy chce od razu dotrzeć do szpitala, zbadać się, wziąć dawkę jodu itd. Nawet jeżeli to jest plotka. To paraliżuje wiele prób sensownej reakcji. Stąd zapewne pomysł z tabletkami.
- Francja stoi elektrowniami atomowymi. We Francji podczas mistrzostw piłkarskich ryzyko zamachów będzie duże...
- Nie obawiałbym się akurat tego. Tam będzie o wiele większe zagrożenie atakami konwencjonalnymi, na środki transportu, stadiony, w grupach ludzi. To, że ktoś wejdzie na teren elektrowni i się wysadzi, jeszcze nie oznacza, że narobi w niej szkód groźnych dla człowieka.
Zobacz: Europoseł PiS trzy lata "migał się" od zapłacenia mandatu 100 zł i jeszcze ma pretensje!