"Super Express": - Dwa i pół roku temu rozdzielono funkcje prokuratora generalnego i ministra sprawiedliwości.
Krzysztof Kwiatkowski: - Istotą było odsunięcie polityków od wpływu na funkcjonowanie prokuratury. W poprzednim modelu prokuratorem generalnym był polityk. Bywało, że wykorzystywano to do "szczególnie pieczołowitego" prowadzenia spraw, w których pojawiały się nazwiska polityków. Najgłośniejszym przykładem takiej sprawy jest sprawa Barbary Blidy.
- Udało się? Jak pan ocenia sprawę z Wałbrzycha, gdzie zarzucano lokalnym politykom wyciąganie pieniędzy na kampanię wyborczą, a prokuratura umorzyła sprawę? Sprawdzono to "pieczołowicie"?
- Oczywiście takie rozmowy o wyciąganiu pieniędzy nie powinny mieć miejsca. Sam fakt przeprowadzenia takiej rozmowy świadczy, że taka osoba nie powinna pełnić funkcji publicznych. Co do zasady uważam, że sprawy dotyczące choćby podejrzeń korupcji w strukturach samorządu, powinny być prowadzone przez prokuraturę spoza terenu, którego rzecz dotyczy.
- Sprawę prowadziła Prokuratura Rejonowa w Szczecinie.
- Dobrze więc, że prowadzili ją prokuratorzy, którzy nie znali osób poddanych kontroli w śledztwie. Trudno jest mi dokonać oceny tej sprawy, bo nie znam materiału dowodowego. Na umorzenie postępowania prokuratorskiego wnioskodawca może złożyć zażalenie.
- Sąd w Wałbrzychu odrzucił takie zażalenie. Jednym z dowodów w sprawie był zapis rozmowy, w której były prezydent Wałbrzycha domaga się pieniędzy od wiceprezesa podległej mu spółki.
- Prokuratura podejmuje decyzje na podstawie całego materiału dowodowego, a nie jednej rozmowy. Ja tego materiału nie znam. Sąd oceniając pracę prokuratury, również uznał zasadność umorzenia. Jako były minister nie chciałbym kwestionować decyzji sądu.
- A jednak w uzasadnieniu umorzenia prokurator przyznał, że było "żądanie wsparcia pieniężnego kampanii wyborczych".
- Powtarzam: to nie powinno mieć miejsca. To niedopuszczalne, amoralne, wystawia tym osobom najgorsze świadectwo. Oceniam to jednoznacznie, ale od oceny prawnokarnej tych zdarzeń jest prokuratura. Prokuratura ma również precyzyjnie przedstawiać opinii publicznej podstawy do podjęcia decyzji o umorzeniu. Sam mam uwagi do pracy prokuratury, ale po 2,5 roku od rozdzielenia stanowisk ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego nic nie wskazuje, żeby prokuratura działała w sposób upolityczniony.
- Jakie są więc pana uwagi?
- Często działa po prostu źle. Przykładem może być sprawa Amber Gold, gdzie prokuratura dziewięciokrotnie wnioskowała o karę w zawieszeniu. Niedawno prokuratura poniosła spektakularną porażkę w sprawie mafii pruszkowskiej. Bywa, że postępowania ciągną się latami, szczególnie w sprawach gospodarczych. Od 2013 roku wejdą w życie przygotowane przeze mnie przepisy, które wprowadzą indywidualną ocenę pracy prokuratorów. Błąd prokuratury to błąd pojedynczego człowieka.
- Z którego powinien zostać rozliczony.
- Nie mam żadnych wątpliwości, że prokuratura jako instytucja nie może się kierować wewnętrznymi mechanizmami oceny. Postępowania dyscyplinarne prokuratorów powinny być prowadzone przed sądami powszechnymi. Będę się starał wprowadzić takie poprawki do projektu zmiany ustawy o prokuraturze na etapie prac w Sejmie.
- W projekcie jest mowa o "zwiększeniu kontroli demokratycznej nad działalnością prokuratora generalnego i prokuratury". Teraz nie ma takiej kontroli?
- Sprawozdanie roczne prokuratora generalnego powinno być dyskutowane w Sejmie. Tak jak sprawozdania z działalności Sądu Najwyższego, Krajowej Rady Sądownictwa, Rzecznika Praw Obywatelskich.
Krzysztof Kwiatkowski
Były minister sprawiedliwości w rządzie PO