"Super Express": - Przywódca rosyjskich kibiców Aleksandr Szprygin stwierdził, że jego rodacy przetrzymywani są w "polskich katowniach". Ile "katowni" podlegało panu jako ministrowi sprawiedliwości?
Krzysztof Kwiatkowski: - Słuchałem słów prezesa Wszechrosyjskiego Związku Kibiców Szprygina ze zdumieniem, z niesmakiem i zażenowaniem. Na konferencji prasowej w Moskwie pan Szprygin powiedział też, że ma nadzieję, że jego koledzy "wkrótce wrócą do domów". Panie Szprygin - nie podzielam pana nadziei. Skazani wyrokiem sądu pierwszej instancji pozostaną w Polsce. I zadedykuję panu przysłowie arabskie, żeby mógł pan wziąć je do serca: "Daj głupiemu tysiąc rozumów, a będzie wolał swój własny".
- Dlaczego pan Szprygin nie może liczyć na szybki powrót "kolegów"?
- Najwyższy czas, by pan Szprygin poznał obowiązujące w Polsce i Europie prawo, także w zakresie umów, które wiążą oba nasze kraje. Najdokładniej przekazywanie więźniów między oboma państwami reguluje Umowa dwustronna polsko-rosyjska o wzajemnym przekazywaniu skazanych. Dokument ten jest również najświeższy. Został podpisany w latach dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku. Umowa ta mówi, że przekazanie jest możliwe, gdy wyrok skazujący jest prawomocny i do odbycia kary pozbawienia wolności pozostało co najmniej sześć miesięcy, wymagane są także zgoda i wniosek samego więźnia.
- Co stoi na przeszkodzie ich powrotu do Rosji?
- Żaden, podkreślam, żaden z tych wymienionych warunków, które muszą być spełnione łącznie, w tej sprawie nie został zrealizowany. Spośród siedmiu Rosjan przebywających obecnie w polskich zakładach karnych, pięciu jest tymczasowo aresztowanych i o ich wypuszczeniu może zadecydować prokurator, np. po poręczeniu konsula, że gwarantuje stawienie się ich na rozprawie. Pozostali to osoby skazane, ale wyrokiem nieprawomocnym.
- Czyli mogą się odwołać od kary.
- Mogą się odwołać od wyroku do sądu drugiej instancji. O tym, że w Polsce, jak i w pozostałych krajach demokratycznych, mamy sądownictwo dwuinstancyjne, można się dowiedzieć choćby z Internetu. Co ważniejsze, oba te wyroki są krótsze niż sześć miesięcy. Pierwszy to kara trzech, a drugi dwóch miesięcy pozbawienia wolności, co również jest sprzeczne z warunkami wynikającymi z umowy.
- Może czekają na te odwołania w jakichś szczególnie ciężkich warunkach?
- Mówienie o polskich katowniach wywołuje u mnie zdumienie i zażenowanie, także dlatego, że słowo to jest historycznie przypisane do mordowni niemieckiego gestapo z czasów drugiej wojny światowej.
- Zatrzymani Rosjanie wyrazili już chęć powrotu do swojego kraju?
- Otóż to. Do przekazania skazanego potrzebny jest wniosek. Czyli nie może się to odbyć wbrew jego woli. Dzisiaj w polskich aresztach śledczych i zakładach karnych jest około pięćdziesięciu Rosjan. I w ostatnich latach nigdy i żaden nie złożył wniosku, że chce odbywać karę w rosyjskim więzieniu.
- Dlaczego?
- Standard cel i warunki odbywania kary w Polsce i Rosji są nieporównywalne. U nas zlikwidowaliśmy przeludnienie i mamy ustawowy obowiązek zapewniania odpowiedniego metrażu więźniom, także jakość wyżywienia i programów resocjalizacyjnych jest nieporównywalna. To trochę tak, jak byśmy chcieli dla odmiany porównać polskie więzienia ze szwedzkimi czy norweskimi. Polacy też nie chcą zamieniać cel szwedzkich na polskie. Identyczne restrykcje przekazywania skazanych obowiązują w całej Europie. To jest uregulowane w europejskiej konwencji o przekazywaniu skazanych z 1983 roku, którą sygnowały i Polska, i Rosja. Dlatego panie Szprygin, zacytuję panu kolejne powiedzenie - "Puste beczki i głupcy robią dużo hałasu".
Krzysztof Kwiatkowski
Były minister sprawiedliwości, polityk PO