"Super Express": - Zatrzymano mężczyznę, który chciał wysadzić w powietrze nasz Sejm.
Krzysztof Janik: - Dla takiego zamachowca potrzeba dobrego psychiatry. Było kilka tego typu przypadków w czasach mojego urzędowania. 99 proc. z nich psychiatrzy wyjaśniali po pierwszym spotkaniu. Pozostały 1 procent - po dłuższej obserwacji. Dopiero wtedy wkracza wymiar sprawiedliwości. Taka powinna być kolejność.
- Zagrożenie miało być realne.
- Zasadnicze pytanie: po co miał to zrobić? Nie mamy żadnych przesłanek, żeby na nie odpowiedzieć, dlatego trzeba zająć się sprawcą. Pamiętamy człowieka, który zaatakował biuro PiS w Łodzi. Widzę tu analogie. Nierównowaga psychiczna, osobista frustracja połączone z atmosferą w kraju.
- Wg doniesień medialnych: narodowiec, ksenofob, antypaństwowiec, antysemita.
- Wariat plus radykalna idea to właśnie ta mieszanka wybuchowa. Jeśli rzeczywiście tak jest, że mamy do czynienia ze skrajnym nacjonalistą. Skrajny nacjonalizm rodzi terroryzm, ale i tak nikt mi nie wmówi, że Brunon K. jest zdrowy psychicznie.
- A atmosfera w kraju? Pcha tego typu osobowości ku atakom terrorystycznym?
- Oczywiście. Podobnie przecież było w przypadku z Łodzi. Jeśli jest przyzwolenie, aby w przestrzeni publicznej pojawiały się skrajne opinie i nikt z nimi nie polemizuje, to ktoś taki ma poczucie, że jest też przyzwolenie na czyny. Wydaje mu się, że jest przecież prosty sposób na załatwienie tego wszystkiego: weźmie bombę i rzuci do Sejmu. Apeluję: zróbmy wszystko, aby ten człowiek nie został zamachowcem celebrytą.
Krzysztof Janik
Były szef MSWiA