Łukaszenka testuje Polskę
Kryzys migracyjny trwa już na polskiej granicy. Codziennie Straż Graniczna zatrzymuje kolejne osoby, które nielegalnie próbują dostać się do Polski. Wszystkiemu winna jest polityka chwiejącego się reżimu Łukaszenki, który z przerzucania uchodźców i migrantów przez granice z państwami Unii Europejskiej zrobił intratny biznes oraz narzędzie zemsty za poparcie białoruskiego zrywu przeciwko władzy Łukaszenki.
Uderzony sankcjami za brutalne rozprawienie się ze społecznym buntem reżim znalazł sobie idealny sposób, żeby podreperować zasoby walutowe, odgryźć się sąsiednim krajom za stanięcie po stronie Białorusinów i spróbować ich zmusić do zmiany polityki wobec reżimu. Uciekających ze swoich krajów ludzi Łukaszenka wykorzystuje, by destabilizować sytuację najpierw na Litwie, która w sprawy białoruskie zaangażowała się w ostatnim roku najbardziej. Tylko w tym roku litewskim pogranicznikom udało się zatrzymać 4 tys. osób, które nielegalnie przekroczyły granicę od strony Białorusi. To ponad 40 razy więcej niż rok wcześniej.
Jak ustalili dziennikarze, koordynacją przerzutu zajmuje się białoruska państwowa firma turystyczna związana z prezydencką administracją, a na granicę przerzucają ich białoruskie służby. Także na granicę z Polską, gdzie już pojawiło się dużo więcej grup próbujących nielegalnie dostać się do naszego kraju. Kryzys migracyjny i humanitarny już tu jest i niestety, wiele wskazuje, że będzie tylko narastał.
Tymczasem słyszę premiera Glińskiego, który uspokaja, że „Polska obroniła się [przed uchodźcami] w 2015 r. i teraz też się obroni”. Jakby pan premier nie widział zasadniczej różnicy między ówczesnym a obecnym kryzysem migracyjnym. Wtedy uchodźcy i migranci napływali do Europy przez Morze Śródziemne, a Polska była z dala o szlaków migracyjnych. Na pierwszej linii kryzysu były takie państwa jak Grecja czy Włochy. Dziś to Polska obok Litwy i Łotwy zajmuje miejsce tych krajów, bo szlak przerzutu ludzi wiedzie przez Białoruś.
Ta prędko nie przestanie destabilizować sytuacji na granicy, licząc na koncesje ze strony UE. Na to jednak nikt z europejskich polityków nie będzie się w stanie zgodzić. Polska więc stanie w oko w oko z poważnym problemem. Obyśmy nie zostali pozostawieni przez inne kraje UE jak Polska pozostawiła je z problemem uchodźców w 2015 r., mówiąc, że trzeba pomagać na miejscu. Jeśli liczba nielegalnie przekraczających granicę będzie dramatycznie, sami sobie nie poradzimy.