Minister Psuja Szumilas zepsuła dzieciom przedszkola, a dorosłym zabrała pracę

i

Autor: Andrzej Lange Minister edukacji Krystyna Szumilas (57 l.)

Krystyna Szumilas: Ta reforma jest dobra, pieniędzy nie zabraknie

2013-09-13 4:00

Są już rodzice zadowoleni z reformy przedszkoli - mówi szefowa MEN.

„Super Express”: – Reforma związana z przedszkolami to mina, na którą wsadziła pani premiera Tuska, czy to premier wsadził panią na minę, dając to ministerstwo?

Krystyna Szumilas: – Ta reforma jest dla dobra dzieci i ich rodziców. Reagujemy przecież na oczekiwania społeczne. Rodzice chcieli tańszych przedszkoli.

– Teraz oczekiwania są chyba takie, żeby pani się z reformy wycofała.

– Nawet na łamach „Super Expressu” rodzice mówili, że za przedszkola płacą za dużo. W numerze „SE” z 2013 r. pisaliście, że za przedszkole dla dwójki dzieci rodzic z Białegostoku musi zapłacić 600 zł, a do tego dochodzą opłaty za zajęcia dodatkowe. Kiedy Warszawa ogłosiła, że dotuje zajęcia dodatkowe, „Super Express” też napisał, że dla rodziców to będzie ogromna ulga. Obniżając opłaty do złotówki, wyszliśmy tym oczekiwaniom naprzeciw.

– Tylko czy to nie oznacza po prostu hasła „nie będzie niczego”? Zlikwidujemy problem, likwidując zajęcia?

– Nie, gdyż samorządy otrzymały pieniądze z budżetu państwa, żeby te zajęcia utrzymać. W przedszkolach zajęcia dodatkowe odbywają się tak jak dotychczas.

– Rodzice twierdzą, że się nie odbywają. Znikają.

– Są też rodzice zadowoleni z tej reformy...

– Tak, widziałem. Taka gromadka wokół premiera na konferencji prasowej...

– Nie, naprawdę. Jest wiele samorządów, które płacą za te zajęcia, jak chociażby wspomniana Warszawa.

– No to jest dość wyjątkowy samorząd...

– Dlaczego pan tak uważa?

– Po pierwsze bogatszy. Po drugie prezydent Gronkiewicz-Waltz jest przed referendum. Gdybyśmy ją odwoływali co pół roku, to miasto chodziłoby jak w zegarku i wszystko dotowało.

– Podam inne przykłady poza Warszawą – Chełm, Płock, a nawet malutka gmina Pawłowice na Śląsku. Zajęcia dodatkowe można realizować jako część podstawy programowej. Nauczyciele są przygotowani do realizacji programu.

– Zajęcia dodatkowe obejmowały języki obce, karate, judo, taniec czy garncarstwo. Ilu zna pani nauczycieli, którzy te rzeczy potrafią?

– Nauczyciele są przygotowywani na studiach do realizacji podstawy programowej. Przygotowuję zmianę, która wprowadzi język obcy do podstawy programowej wychowania przedszkolnego. Wśród zajęć dodatkowych są np. zajęcia ruchowe. W podstawie jest zapis mówiący o tym, że przedszkole ma nauczyć dziecko dostrzegania zmiany dynamiki, tempa i wysokości dźwięku utworu muzycznego, a także wyrażania tego w tańcu.

– Czyli dziecko dostrzeże dynamikę i wyrazi to w tańcu w ramach podstawy i dodatkowe zajęcia będą już niepotrzebne?

– Będą potrzebne, ale dotowane przez samorząd, z pieniędzy, które przekazaliśmy. I nie wyobrażam sobie nauczyciela, który w oparciu o tę podstawę programową nie przygotowałby dziecka do dalszej edukacji. Panie redaktorze, przecież opinia o funkcjonowaniu przedszkoli jest bardzo dobra!

– Właśnie! To po co ją zmieniać?

– Zajęcia dodatkowe nie ważą na tej opinii. Te zajęcia to zaledwie 15 minut w ciągu dnia dla 3-latka albo 30 minut dla 5-latka. 1–2 godziny w tygodniu. Przedszkola są dobre, bo dobrze opiekują się dziećmi i dobrze realizują podstawę programową.

– Skoro jest tak świetnie, to dlaczego rodzice protestują?

– Pieniądze na dodatkowe zajęcia są.

– Ale zajęć nie ma. Mam rozumieć, że ktoś te pieniądze sobie przywłaszczył? Sugeruje pani, że nieuczciwi samorządowcy?

– Za organizację pracy przedszkoli odpowiadają samorządy. Minister finansów podpisał pierwszą transzę i pieniądze zostaną przekazane gminom...

– Zaraz, zaraz. Czyli tych pieniędzy jeszcze nie ma? Może ta reforma jest spóźniona? Dzieci wróciły z wakacji, ale minister Rostowski dopiero wczoraj...

– Nie, to jest postawienie kropki nad „i”. Ustawa była przyjęta w czerwcu. Samorządy o wysokości dotacji i terminie przekazania wiedziały wcześniej. We wrześniu zawsze odbywają się spotkania z rodzicami, na których planuje się, jakie zajęcia będą realizowane.

– Rodzice mówią, że problem jest, a pani mówi, że nie ma.

– To wynik przeorganizowania pracy przedszkola. Pieniędzy nie zabraknie. W tym roku będą to 504 miliony zł. W przyszłym roku to aż 1,5 mld zł. Warunek jest jeden: dostęp do przedszkoli nie może być blokowany przez wysokie opłaty.

– Pani minister, dobrze pani wie, że głównym problemem jest podstawowa cena za przedszkole, a nie dodatkowe zajęcia...

– Nie, rodzice wyraźnie w waszych artykułach podkreślali, że kiedy zniknęły dodatkowe opłaty, to im ulżyło. Także w artykule z „Super Expressu” z lipca tego roku. Rodzice muszą zapłacić ze swojej kieszeni łącznie za przedszkole i zajęcia dodatkowe.

– To prawda, ale znacznie bardziej ulżyłoby im, gdyby spadła cena podstawowa.

– Cena podstawowa już spadła do złotówki za godzinę. Przedszkole nie może jej podnieść.

– Czyli rodzice prywatnie nie mogą dopłacić za dodatkowe zajęcia?

– W ramach przedszkola nie. Nie można różnicować dzieci na gorsze z biedniejszych rodzin i lepsze z bogatszych. To niebezpieczne i będę tego konsekwentnie pilnować.

– Tylko czy nie tworzy pani jeszcze głębszego podziału? Bogatsi rodzice już w ogóle zabiorą dzieci do prywatnych przedszkoli, a w tańszych stworzy się getta, przechowalnie?

– Nie obawiam się tego, gdyż dobra oferta przedszkola musi obejmować wszystkie godziny pobytu dziecka w przedszkolu, a zajęcia dodatkowe to uzupełnienie edukacji przedszkolnej. Przedszkola publiczne mają obowiązek prowadzenia tych zajęć.

– Przy okazji reformy mówi się o stracie miejsc pracy przez wiele osób, które prowadziły zajęcia dodatkowe.

– Karta nauczyciela pozwala na zatrudnienie osób bez kwalifikacji, decyduje o tym dyrektor. Dodatkowo osoby niemające przygotowania do pracy z dziećmi mogą zdobyć kwalifikacje pedagogiczne w stosunkowo krótkim czasie.

– Nie jest tak, że wprowadza pani kilka istotnych dla dzieci zmian i po chwili odejdzie pani np. na europosła do Brukseli? Premier Tusk nie lubi reform, z których musi się tłumaczyć, a pani wywołuje burzę za burzą...

– Jeżeli podjęłam się jakiegoś zadania, to konsekwentnie wprowadzam je w życie. Skład rządu jest jednak autorską decyzją premiera i każdej się podporządkuję.

Krystyna Szumilas

Minister edukacji narodowej

Nasi Partnerzy polecają