W swym świątecznym "Poczcie mędrców" zaliczył mnie Pan prześmiewczo do grupy swych antymędrców, „strasznych twarzy PIS”, czasem „lepszych” w straszeniu opinii publicznej PIS-em, niż Antoni Macierewicz. Nie da się ukryć, nie znosi Pan mnie, moich "niemądrych poglądów" i nie "pełnych godności wypowiedzi". W krótkim, gołosłownym tekście zarzucił mi Pan też „homofobię”, "nietolerancję " i trudny do zaakceptowania poziom eurosceptycyzmu .Chyba tylko z braku miejsca nie uznał mnie Pan za "faszystkę", czy "rak katolicyzmu". Ta moja "straszna twarz" ma cieszyć tylko "prorządowych dziennikarzy", choć także tu się Pan myli. Sądząc po ich pełnych agresji i pogardy wypowiedziach na temat moich poglądów i o mnie samej, z pewnością nie jestem ich idolką. Najchętniej, zastraszając zamknęliby mi usta, zwolnili z pracy i karali we wszystkich możliwych procedurach.
W czasie jakiegoś wspólnego udziału w seminarium na jednym z uniwersytetów Pan i ja przedstawialiśmy swe poglądy nt. UE. Dopiero jednak teraz, z Pana "Pocztu..." dowiaduję się, jak bardzo wystraszył się Pan ich wtedy, zresztą w całości opartych na konkretnych postanowieniach polskiej konstytucji i ustaw, unijnych traktatów i prawa międzynarodowego, których tekstami w czasie spotkań posługuję się z naukowego nawyku i rzetelności. Szkoda, że wtedy nie był Pan taki bojowy w bezpośredniej rozmowie i konfrontacji poglądów. Nie przedstawił Pan wtedy słuchaczom żadnych do moich kontrargumentów. Po prostu nie miał ich Pan. Widzę, że jest Pan waleczny po fakcie, gdy nie ma przeciwnika przed sobą, i można bez ryzyka, że on odpowie, ustawiać go w dowolnej roli. Jestem z zasadniczych powodów prawnych przeciwna uczestniczeniu Polski w szkodliwym, zwłaszcza w obecnym kształcie, projekcie hamującym i marginalizującym Polskę. Prawną analizę w tym zakresie przedstawiłam w swych dwóch naukowych publikacjach /tytuły poniżej/. Zachęcam Pana do ich lektury, wtedy możemy porozmawiać. Od razu Panu wyjaśnię, że moje poglądy nt. UE są tylko moimi własnymi poglądami, a nie stanowiskiem PIS, które dopuszcza jednak poglądy krytyczne, tym bardziej, że prezentuje je 30- 40 % Polaków.
Jeśli chce Pan, by głównym punktem odniesienia moich działań byli "prorządowi dziennikarze", to nic z tego. Adresatami moich wystąpień są moi wyborcy, z którymi rozmawiam w sposób dla nich zrozumiały, unikając naukowego zadęcia i niejednoznaczności. Ludzie starsi, bezrobotni, rolnicy, fizyczni pracownicy, młodzież, mieszkańcy Polski B i C, w zdecydowanej większości nie przychodzą na spotkania z posłem jak na semiaria naukowe, by dzielić włos na czworo. Przychodzą, by ktoś im jasno, czarno-biało wyjaśnił, co robi Sejm, co robi rząd i opozycja. Staram się z tej dydaktyki społecznej wywiązać jak najlepiej, naprawiając szkody dezinformacji wyrządzane przez władze i media.
Zobacz: Posłanka Pawłowicz ostrzega: Rząd chce dopuścić do związków z małpą!
Pan najwyraźniej nie ma kontaktu z tego typu środowiskami, i karci mnie wyniośle znad swego laptopa z manierą znudzonego publicysty, znającego życie zza szyby kawiarni lub studia telewizyjnego, dyskutującego glównie ze swymi kolegami na "podsumowaniach tygodnia" lub piszącego monologi na swych blogach. Ludzie, z którymi spotykam się w Polsce i zagranicą doskonale rozumieją, o czym mówię, i często formułują poglądy znacznie ostrzej niż ja. Przypomnę też Panu, że jako "homofob" i osoba "nietolerancyjna", jako jedyna upomniałam się u ministra zdrowia /inna sprawa, że bezskutecznie/ o działania i terapie w leczeniu osób chorych na homoseksualizm, które z tej choroby chciałyby wyjść, a które zwróciły się do mnie o pomoc, twierdząc, że jestem jedyną osobą, która przejmuje się problemami tej grupy. Nie dbam o to, jak Pan będzie mnie określał, w rzeczywistości robi mi Pan tylko reklamę, bo ludzie potrafią też sami ocenić, co kto robi.
Z oczywistych i naturalnych powodów jestem i będę przeciwnikiem patologii obyczajowych, demoralizacji dzieci, niszczenia polskiego Kościoła, polskich przedsiębiorców i gospodarki, nieuczciwych mediów, ograniczaniu polskiej suwerenności itd. Może Pan sobie to nazywać "homofobią" i "nietolerancją", to Pana problem. Siedząc okrakiem na barykadzie pisze Pan listy swych osobistych antypatii i robi mi wytyki, podczas gdy ja jestem jednoznacznie po jednej stronie sporu i staram się swych wartości wyrażnie bronić. Ja się dookreślam, Pan nie. Pan etykietuje ludzi używając zresztą bardzo dosadnego języka, a ja mam grzecznie siedzieć cicho, godnie i nie dawać pretekstów "prorządowym dziennikarzom". Otóż inaczej pojmuję swą rolę jako posła, który ma obowiązek "żywego" udziału w życiu publicznym, ma rozmawiać z ludźmi, dostosować się do potrzeb i wymogów. Poseł ma mówić jasno, jednoznacznie, pokazywać sprawy tak, by dotarły do świadomości słuchaczy. Poseł nie może zanudzać, ma prawo używać barwnego, też dosadnego języka, właściwego dla jego temperamentu, ma prawo do żartobliwego stylu, ironii a także niezbędnej złośliwości i stosownej do okoliczności i żywiołowości wyborczych spotkań – emocji. A Pan każe "godnie" i aby wszyscy byli zadowoleni. Na zaczepki z lewej strony nie odpowiadam. Pan jednak, mimo niejednoznaczności swych poglądów, kojarzony jest często z prawą stroną światopoglądową, i tylko dlatego poprosiłam Redakcję o możliwość odpowiedzi na Pana ocenę mojej skromnej osoby. Redakcji przy okazji dziękuję za moje nieośmieszające zdjęcie przy artykule p. Ł. Warzechy. A pana Antoniego Macierewicza też proszę się nie bać i nim nie straszyć. On po prostu jest zdeterminowany w dochodzeniu prawdy o Smoleńsku. Powinno to Pana cieszyć.
Lektura dla Pana Ł.Warzechy: dwa moje naukowe artykuły: Wspólnotowy dorobek prawny a standardy państwa demokratycznego. Forum Prawnicze, listopad 2010 r. oraz: „Organizacja międzynarodowa" i "prawo" przez nią stanowione w świetle zasad Konstytucji RP, Kwartalnik Prawa Publicznego 3/2002.
Łączę pozdrowienia dla Pana Warzechy.
Krystyna Pawłowicz
Posłanka Prawa i Sprawiedliwości