Anna Popek: Krótka historia emerytury

2011-10-30 3:00

Pewnie każdy z Państwa słyszał o kimś, kto przeszedłszy na emeryturę gwałtownie odszedł z tego świata. Pozbawiony obowiązków, celu i wewnętrznej mobilizacji do działania stracił sens życia i po prostu umarł. Jeśli dla kogoś praca była osią życia, wokół pracy kręciło się wszystko inne, a jeszcze nie daj Boże, życie rodzinne należało do umiarkowanie udanych, wówczas emerytura okazuje się klęską. Moim rodzicom nuda na emeryturze nie groziła, bo obie z siostrą obdarowałyśmy ich czwórką wnucząt i jako dziadkowie mają teraz pełne ręce roboty. Dodatkowo mama zapisała się na Uniwersytet Trzeciego Wieku. Znam małżeństwo emerytów, które bogaty syn wysyła non stop na wycieczki zagraniczne. Zwiedzili świat od Hiszpanii po Florydę, Meksyk i Wenezuelę. Znam i panią Helenkę, która ma 650 złotych emerytury i dorabia na w zasadzie pełnym etacie jako gospodyni domowa do wynajęcia. Znam malarkę, która prowadzi wyśmienite zajęcia z ceramiki dla dzieci w wieku przedszkolnym…

Ludzie narzekają na niskie emerytury, ale przecież sobie radzą tak samo, jak radzili sobie od początku świata. Emeryt to z łaciny wysłużony, ten, który swoją pracą zasłużył sobie na wynagrodzenie już po jej zakończeniu. W czasach rzymskich emerytury dostawali tylko żołnierze po odbyciu służby. Nic dziwnego, żołnierze przecież mieli niewielkie szanse na założenie rodziny, która byłaby ich zabezpieczeniem na starość. A do dziewiętnastego wieku najlepszą emeryturą było własne potomstwo lub dalsza rodzina, która mogłaby się zająć np. ciotką (częste zjawisko w polskich dworach - ciotka rezydentka). W najgorszym przypadku pozostawały przytułki prowadzone głównie przez Kościół (w Warszawie na ulicy Radnej do dziś mieści się hospicjum, w którym przebywały sparaliżowane staruszki, którymi podczas Powstania Warszawskiego opiekowała się Zofia Kossak-Szczucka).

Emerytury "niewojskowe" to wynalazek stosunkowo nowy - wymyślił go kanclerz Bismarck po to, by ożywić niemiecką gospodarkę. Znakomicie mu się to udało tyle, że wtedy zdecydowana większość robotników zaczynała pracę w wieku lat kilkunastu, a kończyła około 45. roku życia wraz ze swoją naturalną śmiercią. W warunkach obecnych - kiedy pracę podejmujemy po studiach, żyjemy średnio 70 lat i niespecjalnie staramy się o dzieci - nasz system emerytalny raczej nie ma ekonomicznego prawa, by przetrwać. Dlatego myślę, że fałszywy jest mit spokojnej starości na państwowym wikcie. Skoro zmieniły się dane to i wynik musi się zmienić, aby działanie matematyczne mogło być prawdziwe. Na razie jakoś się to udaje, a my żyjemy w przekonaniu, że to się nam należy. Ale dzieje się tak tylko dlatego, że wszyscy jesteśmy wyborcami, których przecież należy czymś mamić.

Anna Popek, dziennikarka TVP

Artykuł pochodzi z nowego tygodnika opinii: "to ROBIĆ!"

Tygodnik to ROBIĆ! ukazuje się w każdy wtorek jako bezpłatny dodatek do Super Expressu.