Partner Roberta Biedronia pochwalił się sytuacją, która spotkała go w samolocie. - Wsiedliśmy z Robertem na pokład samolotu Ryanaira do Włoch. Okazało się, że wśród pasażerów, głównie zresztą młodych ludzi, są dziewczyny lecące na wieczór panieński. Rozpoznały nas, podeszły i zaczęły robić sobie z nami selfie. A potem pół samolotu skandowało "Wiosna! Wiosna!" - opowiadał nie bez satysfakcji (WIĘCEJ NA TEN TEMAT TUTAJ). Na takie słowa "dowcipny Romek" tylko czekał. "Gdy dzisiaj jechałem rano do Katowic, to wszedłszy do pociągu zobaczyłem nagle wystających ludzi, którzy rozpoczęli burzę oklasków wykrzykując, że musiałem Pana spotkać, skoro byliśmy wczoraj w TVN24 jeden po drugim. Kobiety rozpoczęły wykrzykiwać Pana imię, przekrzykując się z mężczyznami, którzy krzyczeli:Robert! Dwie starsze Panie zemdlały z emocji, a jeden staruszek, który stał na barykadach w Powstaniu Warszawskim zaklinał mnie na wszystkie świętości, abym powiedział mu jak Pan wygląda na żywo" - szydził były wicepremier w "Liście do Śmiszka".
Na koniec listu Giertych zmienił ton. "Czy pan Robert Biedroń zaprosi media na uroczystość zrzeczenia się mandatu do PE? Bo zostało mu już niewiele czasu. Termin mija chyba w poniedziałek. Niemożliwe przecież, aby tak ordynarnie oszukać ludzi, prawda?" - wbił szpilę w lidera Wiosny, nawiązując do jego przedwyborczych zapowiedzi.