"Super Express": - Minął rok od startu programu Rodzina 500 plus. Pojawiły się pomysły zmian. Przewodniczący Solidarności Piotr Duda zaproponował, by z programu wyłączyć ludzi najlepiej zarabiających, a zamiast tego dać dodatkowe środki dla wychowujących dzieci samotnych matek czy rodzin najuboższych. To dobry pomysł?
Andrzej Sadowski: - To kompletnie bez znaczenia, biorąc pod uwagę samą istotę tego programu społecznego. Istotą tą jest bardzo skomplikowany sposób obniżenia opodatkowania polskim rodzinom.
- Dlaczego odebranie świadczenia najbogatszym jest bez znaczenia?
- Wśród rodzin pobierających świadczenie ludzie uważani za tzw. bogatych stanowią znikomy procent.
- Ludzi oburza jednak fakt, że programem objęci są najlepiej zarabiający. Milioner biorący 500 złotych na dziecko wygląda dość groteskowo. Czy dla samej zasady nie należałoby zmienić zasad przyznawania tego świadczenia?
- Gdy rząd wprowadzał w życie projekt Rodzina 500 plus, przyznał się publicznie, że wprowadzanie dodatkowych kryteriów różnicujących rodziny pobierające świadczenie byłoby na tyle kosztowne, że te koszty znacznie przekroczyłyby zyski z tej operacji. Dlatego nie zdecydowano się na to z uwagi na porównywalność kosztów i zysków. W tym względzie przez rok od wprowadzenia projektu w życie nie zmieniło się nic.
- Jest też pomysł "złotówka za złotówkę", czyli osoby, które przekraczają minimalny próg, przez co teraz nie mają świadczenia na pierwsze dziecko, otrzymałyby zasiłek, jednak pomniejszony na zasadzie - jedna złotówka mniej za każdą złotówkę, o którą przekroczony został próg. Może należy iść w tym kierunku?
- Ale takie rozwiązanie wymagałoby ogromnego zaangażowania urzędników, którzy musieliby każdą taką złotówkę w systemie wyłowić i w inny sposób ją oddać. Pieniądz dystrybuowany w ten sposób traci na wartości, bo jego dystrybucja kosztuje po prostu zbyt drogo.
- Krytycy programu 500 plus i tak mówią, że program jest zbyt kosztowny. Nie dotyczy to rzecz jasna polityków, którzy nie odważą się skrytykować programu.
- Politycy nie rozumieją, że te pieniądze w budżecie, z których sfinansowane zostało 500 plus, wcześniej zostały tym rodzinom odebrane. One są teraz zwracane, ale w sposób kosztowny, mało efektywny, biurokratyczny. Żeby zwrócić 500 złotych ludziom, trzeba na ten cel wydać kilkadziesiąt procent na każdej złotówce. To bardzo kosztowne.
- Ale skuteczne i popularne. Poza tym - pomoc państwa dla rodzin jest przecież chyba konieczna?
- O wiele skuteczniejszą i prostszą formą wsparcia dla polskich rodzin byłby powrót do niższej składki VAT na artykuły dziecięce. Albo, jak ma to miejsce w niektórych krajach Unii Europejskiej, w ogóle likwidacja VAT na artykuły dziecięce. Ponadto, o czym żaden polityk ani żadna partia się nie zająknie, polska rodzina żyje nie z zasiłków, ale z pracy. Zasiłek nie może być alternatywą dla pracy. A mam wrażenie, że tworzy się iluzję, że skoro pracy nie ma, to zastąpimy ją 500 plus. Pomoc finansowa może być organizowana, ale doraźnie. Systemowo należy po prostu obniżyć opodatkowanie.
- Jak w takim razie powinna wyglądać polityka prorodzinna?
- Państwo nie powinno prowadzić polityki prorodzinnej, ale politykę rodzinną. Wbrew pozorom to bardzo duża różnica. Bo rządy prowadzą politykę prorodzinną, która wcale nie polega na pomocy rodzinie. Polityka rodzinna powinna stać na założeniu, że praca to bezpieczeństwo polskich rodzin. Źródłem planowania przyszłości, liczby dzieci, jest bezpieczna rodzina. Jeżeli tej pracy nie ma, albo jest, ale rząd w ZUS i rozmaitych składkach zabiera tyle, co z wódki i papierosów, to tej rodzinie nie może być lepiej. A więc wracamy do podstawowego kryterium - należy oddać pieniądze ludziom.
- Jeden z polityków Polskiego Stronnictwa Ludowego stwierdził niedawno, że w czasie rządów Platformy Obywatelskiej i PSL na cele społeczne i wsparcie rodzin ponoszono większe środki. Jednak to 500 plus jest widoczną formą wsparcia i ludziom ten program, co pokazują badania, się podoba.
- Gotówka zawsze ma przewagę nad świadczeniami rzeczowymi. Oczywiście można doliczać do wydatków na cele rodzinne budowę żłobków czy przedszkoli. Jednak zdecydowanie lepiej, by pieniądze zostały w rękach rodziców. I by to rodzice zdecydowali, czy chcą je wydać na żłobek, a może nianię, która dzieckiem zajmie się lepiej, bądź przekazać babci, która zaopiekuje się dzieckiem. To ludzie powinni decydować sami, a nie być skazywani na placówkę, którą minister ufundował za nasze pieniądze.