Czego chcą szacowni biskupi?! Procenta naszych podatków na Kościół lub inne związki wyznaniowe. Możliwy przychód? Około 600 milionów złotych. Jak było dotychczas? Około 90 milionów płaconych przez państwo na tzw. Fundusz Kościelny. Różnica ok. pół miliarda.
W radosnym szale zwycięzcy Donald Tusk podjął już większość powyborczych decyzji. I to z szybkością błyskawicy, nie licząc się z prezydentem czy kanonami demokracji. I kiedy wydawało się, że jego największym problemem będzie teraz grillowanie Grzegorza Schetyny, Kościół rzucił powyborcze: sprawdzam! Rząd nie będzie klękał przed księdzem, czyli przed Kościołem! Rozumiem więc, że w tym kontekście propozycja KEP nie będzie raczej rozpatrywana przez nowy gabinet, a zostanie natychmiast oprotestowana przez alfę i omegę polskich finansów Jacka Rostowskiego.
Tylko czy rząd na to stać? To znaczy na odpływ pół miliarda złotych z naszych podatków na pewno nie. Ale czy stać go na otwartą odmowę Kościołowi tego "drobnego" datku! Temu Kościołowi, który podczas wyborów - jak nigdy dotychczas - tak taktownie zachowywał się wobec dotychczasowej władzy. Biorąc choćby pod uwagę serdeczności krakowskie pomiędzy kardynałem Dziwiszem i lokalnymi władzami PO. Czy Tuska stać na otwarte nie, które może być odczytane jako poparcie dla antyklerykalnych tendencji Palikota? Kościół już to sprawdza. Bo musi, jak każda korporacja, dbać o swoją przyszłość. I to nie w skali czterech lat, jak zwycięski premier. Dlatego nie czekając na nowy rząd, już pyta jedynowładcę - co Pan sądzi o tych kilkuset milionach, Panie Premierze?