Jasne, że było to w okresie, kiedy tow. "Ziuk" rządził Polską.
A w dodatku ludzie w Chinach kompletnie nie znają się na polityce. Terminy polityczne używane w Europie są jakoś na chińszczyznę przekładane, ale nikt nie ma gwarancji, że Chińczycy rozumieją je tak, jak my. Co więcej, polityka w Chinach rządzi się swoistymi "zasadami" (w większości wywodzącymi się od Mistrza Kong, czyli Konfucjusza - ale nie tylko), które są z kolei dla mnie absolutnie niezrozumiale. To znaczy, że każdy jako tako oświecony Chińczyk wie, czy postępek pana Li był zgodny z zasadą tao, czy nie - a dla mnie jest to nie do rozgryzienia. To jest kompletnie inny świat.
Do tego świata wyjechało wielu Polaków, którzy nie chcą zajmować się polityką - ale kochają Wolność - i lubią zarabiać dobre pieniądze. Bo w Chinach naprawdą dobrze się już zarabia. Oczywiście nie dotyczy to niewykwalifikowanego debila, który przyjechał z głębokiej prowincji. A na czym polega wolność? Ano na tym, że na przykład bardzo się spieszyłem na jakąś imprezę, a ulice w Kantonie (18 milionów mieszkańców) są mocno zatłoczone. Wskoczyliśmy więc w nowoczesną rykszę...
Był to stary, odrapany trójkołowiec, w którym z trudem mieściliśmy się na tylnym siedzeniu, przy czym kolana wystawały nam w obydwie strony po 15 cm. Ryksiarz zażądał za przejazd o 20 proc. więcej niż klimatyzowana taksówka - i słusznie zażądał. Ruszył z kopyta, przeciskając się między pojazdami, nasze kolana o centymetr (tak!) mijały inne samochody, wyprzedzał każdą stroną, jechał pod prąd, pod okiem policjanta (!!) wjechał pod czerwonym na rondo - przy czym wjechał w odwrotną stronę i zdołał jakimś cudem skręcić w lewo, unikając zderzenia. Jest przy tym oczywiste, że facet nie miał żadnej licencji ani nawet prawa jazdy - za to umiał jeździć. Jechał, wykazując taką inteligencję (Azjaci są bardziej inteligentni średnio od Europejczyków!) i refleks, że biłbym mu brawo, gdyby nie to, że kurczowo trzymałem się poręczy; więc tylko głośno się śmiałem przy kolejnym manewrze, przy którym trójkołowiec ciut, ciut, a wywróciłby się na bok.
Licencji nie mógł mieć, bo władze centrum Kantonu (w innych miastach jest inaczej!), odwrotnie niż w Europie, walczą ze skuterami, motocyklami i rowerami; prawo wjazdu mają wyłącznie samochody (!!). Tylko stare motocykle mogą jeździć, dopóki się nie rozwalą. Ale, oczywiście, mało kto przestrzega tam głupich przepisów i dlatego bogactwo Chin rośnie w oczach.
Zobacz także: Dariusz Rosati: Unia nie pójdzie na starcie z USA