Natychmiast zaczęto jej wyciągać, że zatrudniała w Parlamencie Europejskim funkcyjnych ludzi ze swojej partii. Wszyscy to robią - ale wyciąga się to tylko eurosceptykom, a już takim, którzy mogą odnieść sukces, to na pewno. No i pannie Marynie trochę podcięto skrzydełka. Trzeci w sondażach był p. Jan-Łukasz Mélenchon. Kompletny wariat - kandydował jednak nie do Tworek, a do Pałacu Elizejskiego. O, to był kandydat lewicy: domagał się wprowadzenia 100 proc. podatku od "najbogatszych". Nikt więc go w mediach, oczywiście, nie atakował - i w efekcie tylko 2 proc. mu zabrakło, by wejść do finału. No cóż, jak d***kracja i rządzi większość - to musi być głupio. Rządząca Francją "enarchia" (o niej kiedy indziej) w panice wyciągnęła skądś kandydata modela: bardzo przystojny, bardzo energiczny, bardzo inteligentny młody człowiek. Z takimi zaletami musiał wygrać. A to, że obiecywał 500+ (po 500 euro dla imigrantów!), to już nieważne. Był przystojny, elokwentny - i przeciwko Le Penównie. Ja bym jako Francuz głosował w finale na pannę Marynę - z rozpaczy: wygaduje ona kompletne głupoty, nie tylko gospodarcze - ale we Francji najważniejsze jest w tej chwili położenie tamy zalewowi niewłaściwych imigrantów. Panna MLP miała głupie rozwiązanie: zablokować przyjazd wszystkich imigrantów - ale lepsze to niż zachęcanie ich nowymi zasiłkami... Trudno, przegrała, bo musiała. Być może będzie to koniec Francji. Ale być może ten kraj przetrwa jeszcze pięć lat okupacji przez federastów. I wtedy bezradnemu w obliczu zalewu p. Macronowi stawi czoła wschodząca gwiazdka francuskiej polityki: panna Marzena Maréchal-Le Pen. W odróżnieniu od swej ciotki, nie walczy ze swoim dziadkiem, Janem-Marią Le Penem, założycielem Frontu Narodowego, nie używa socjalistycznej nowomowy, lecz ma zdrowe poglądy gospodarcze i wali prosto z mostu. I za pięć lat panna Marzena - bardzo ładna, bardzo energiczna, bardzo inteligentna młoda dama - zostanie prezydentką umierającej Francji.
Zobacz także: Wiesław Gałązka: Facet z jajami nie robi tak jak Petru