Janusz Korwin-Mikke od lat słynie z krytycznej postawy wobec socjalizmu. W swym najnowszym felietonie ponownie powrócił do tej tematyki. Najpierw podał przykład małego eksperymentu na studentach, którym profesor zapowiedział uśrednienie ocen. - Po egzaminie oceny zostały uśrednione i każdy dostał 3. Nikt nie był zadowolony – a po trzecim egzaminie wszyscy dostali lufy… Nikt nie chciał ciężko pracować, żeby podnieść oceny innym – opisuje polityk. A potem przeszedł do tego, jak wygląda praktyka. Jedno jest pewne – tym felietonem Janusz Korwin-Mikke narazi się wielu!
Grówność
Najpierw tekst klasyczny:
"Profesor ekonomii z lokalnego uniwersytetu oświadczył, że nigdy nie oblał pojedynczego studenta, za to zdarzyło mu się oblać całą klasę. Owa klasa upierała się, że socjalizm może zadziałać: nikt nie będzie bogaty, ale też nikt nie będzie biedny; wspaniała równość.
Wtedy profesor powiedział: » Dobrze, przeprowadzimy eksperyment. Wszystkie stopnie zostaną uśrednione tak, że każdy otrzyma taką samą ocenę. Nikt nie zawali, ale też nie będzie piątek!« .
Po pierwszym egzaminie profesor uśrednił oceny i każdy dostał czwórkę. Studenci, którzy przykładnie zakuwali, wkurzyli się. Ci, co nie robili nic, bardzo się ucieszyli. Przy okazji drugiego egzaminu leniwi studenci uczyli się więc jeszcze mniej, a pracusie postanowiły sobie odpuścić. Po egzaminie oceny zostały uśrednione i każdy dostał 3. Nikt nie był zadowolony – a po trzecim egzaminie wszyscy dostali lufy…
Nikt nie chciał ciężko pracować, żeby podnieść oceny innym. Wybuchły kłótnie i niesnaski, studenci zaczęli się nawzajem obwiniać o klęskę i lenistwo.
I profesor powiedział, że socjalizm też w końcu upadnie. Kiedy nagroda jest wielka, wysiłek i staranie, aby ją dostać, też będą wielkie. Jeśli jednak nagroda zniknie, nikt nie będzie ciężko pracował na osiągniecie czegoś, czego i tak nie dostanie".
A teraz praktyka:
Jak zawsze: gdy się da socjalistom mały palec, zaczynają zjadać całą rękę. Gdy RAZ powie się, że RÓWNOŚĆ jest czymś DOBRYM (???!) – naturalną jest rzeczą, że ludzie domagają się coraz Większej RÓWNOŚCI. A jak wiadomo: gdy jest równo – to mamy g***o!
Jednak w życiu to nie mądry profesor wprowadza socjalizm, lecz głupia (tfu!) Większość. Co więcej: gdy nieroby i nieuki są premiowane, to (tfu!) Większość nierobów i nieuków staje się coraz Większą WIĘKSZOŚCIĄ – a, jak w d***kracji wiadomo: Większość ma zawsze rację. A Większa WIĘKSZOŚĆ ma jeszcze większą rację.
Więc gdy studenci zaczęli obwiniać się za klęskę, WIĘKSZOŚĆ oświadczyła, że wcale nie jest winien system: to są przejściowe trudności. Teraz system się ulepszy.
Wprowadzono więc podatek (w naturze). Dobrzy studenci mieli za darmo robić ściągi dla gorszych studentów; jak który nie chciał, to dostawał solidną kocówę. A profesorowie byli płatni od liczby wydanych dyplomów – a jeśli który mimo to studentów oblewał, to wylatywał z katedry.
Dzięki temu poziom wykształcenia rósł, rosła liczba matur, magisteriów, doktoratów i habilitacyj...
...tylko 50 lat temu w kraju patentowano rocznie 20.000 wynalazków – a obecnie niecałe 200.