Córka Janusza Korwin-Mikkego, jedno z ośmiorga jego dzieci, została zatrzymana przez policję, gdy prowadziła samochód i gapiła się w tablet. Na dodatek nie miała prawa jazdy, ale za to miała w aucie 0,41 g heroiny. Ojciec europoseł, który zawsze dbał o rodzinę, jest dziś bezradny wobec dorosłego dziecka, które weszło na złą drogę. - Jak ktoś chce się zaćpać na śmierć, to niech się zaćpa. Nikomu nic do tego - mówi z goryczą polityk. - Nikt nie powinien się wtrącać, co dorosła osoba je, pije i pali czy ćpa - mówi.
Gdyby córka miała 10 lat i spróbowała narkotyków, europoseł wiedziałby, jak z nią postąpić. "Sprać dziecko - i to bezlitośnie - jeśli wzięło" - pouczał w książce "Vademecum ojca". Radził też, żeby przeprowadzić się, "zamknąć dziecko na dłuższy czas jak w więzieniu". Nie bać się, że umrze z głodu narkotycznego - "jeśli jest w takim stanie, to i tak umrze za jakiś czas!". A jak w domu są inne dzieci, to "źródło zarazy z domu wyrzucić!".
To Korwin-Mikke mógł zrobić z córką jakieś ćwierć wieku temu. Dziś jest za późno - na dorosłą córkę wpłynąć może wymiar sprawiedliwości. Za posiadanie narkotyku może jej grozić do trzech lat więzienia...
Zobacz także: Finanse PiS- na co partia Kaczyńskiego wydaje pieniądze?