Jeden z najwybitniejszych dziennikarzy ekonomicznych odważnie dokonał redefinicji słowa "normalność". Otóż biznesmen Sobiesiak zbudował wyciąg narciarski, nie zaprzątając sobie nadmiernie głowy pozwoleniami. Tu cytat z Gadomskiego: "Dzięki przychylności rozmaitych instytucji formalności przy budowie były załatwiane od ręki, a czasami urzędnicy akceptowali dokonane wcześniej przez inwestora działania, wydając stosowne decyzje z datą wsteczną".
Po przełożeniu na NORMALNY polski brzmiałoby to tak: urzędnicy dla Sobiesiaka popełniali przestępstwo fałszowania dokumentów. Normalność? Później Gadomski chwali inwestycję, że piękna i nowoczesna, choć ma pewną wątpliwość i tu znowu cytat: "Nie jestem naiwny i rozumiem, że pomoc urzędników udzielona właścicielom spółki Winterpol nie musiała być bezinteresowna". Po przełożeniu na NORMALNY polski brzmiałoby to tak: urzędnicy mogli brać od Sobiesiaka łapówy za przymykanie oka na łamanie przez niego prawa.
To jednak dla Witolda Gadomskiego normalne, bo podobno tak się dzieje na całym świecie. Gdybym był złośliwy, napisałbym, że na całym świecie dzieje się też sporo rzeczy nienormalnych, ale lepiej zacytuję ostatni fragment komentarza łamańca rozgrzeszający Sobiesiaka: "Czy można mieć za złe biznesmenowi, że - mówiąc potocznie - chodzi za swoimi sprawami?". Ależ oczywiście, że nie trzeba mieć za złe. Trzeba tylko pilnować, żeby ten i ów cwaniak, chodząc i chodząc, doszedł do kryminału.