„Super Express”: – Po dwóch latach piastowania funkcji ministra zdrowia podał się pan do dymisji. Co dalej?
Łukasz Szumowski: – Wracam do kliniki i pracy klinicznej. Będę kierował placówką w Aninie. Zamierzam przeprowadzać zabiegi. Nadal jestem posłem. Będę funkcjonował w przestrzeni publicznej. Nigdzie nie uciekam.
– Niektórzy twierdzą, że uciekł pan przed drugą falą koronawirusa, a przecież obiecał pan nie schodzić z tonącego statku…
– Nie mogłem powiedzieć, że planuję dymisję, bo wyszedłbym na niepoważnego człowieka. Musiałem ukazywać pokerową twarz.
– W czasie, gdy koronawirus docierał do Polski, brakowało sprzętu. Pan zajmował się także tym, aby go sprowadzić. Wokół zakupów przez resort zdrowia narosło wiele kontrowersji. Szczególnie, że maseczki, które zakupiliśmy, okazały się wadliwe, a pan ponoć „o tym wiedział i obłowił się na tych transakcjach”. Domagano się nawet komisji śledczej ws. Słusznie?
– Nie mam nic do ukrycia. To był szalony okres. Każdy chciał zdobyć sprzęt, aby ratować innych.
– Póki na horyzoncie nie pojawi się nowy minister zdrowia, pana obowiązki będzie pełnił Waldemar Kraska, który jest obecnie wiceministrem. Przygotował go pan na to?
– Mój następca jest doskonale przygotowany. Posiada raport, który wskazuje, jak przygotować się do jesieni. Warto przy tej okazji dodać, że udało się ufortyfikować Polskę w walce z wirusem. Zbudowaliśmy mury obronne. Stworzyliśmy zaplecze do testowania pacjentów oraz laboratoria, które są niezbędne do tego, aby odbierać wyniki testów. Do tego powstały szpitale jednoimienne.
– Czyli, pana zdaniem, jesteśmy gotowi na drugą falę?
– Tak. Przy tej okazji warto dodać, że niebawem pojawi się szczepionka, która dzięki pewnym uzgodnieniu będzie dostępna w grudniu.
– Ma pan na myśli pierwsze dawki?
– Owszem. Ilość pacjentów zakażonych koronawirusem nie jest zagrażająca służbie zdrowia. Ilość osób, które wymagają respiratorów, jest stabilna. Nigdy nie zabrakło dla nikogo ani łóżka, ani respiratora. To ważne.
– Kto powinien pana zastąpić na urzędzie, z którego pan zrezygnował?
– Nie chcę mówić o nazwiskach.
– To może inaczej – jakie cechy powinna mieć taka osoba?
– Nowy minister powinien być sprawnym menedżerem oraz wiedzieć, jak działa system ochrony zdrowia. Ważne jest także to, aby nowa osoba potrafiła poruszać się w polityce, bo polityka otacza ministra zdrowia. Trzeba wiedzieć, jak poruszać się w jej meandrach. Czasem spędzamy dużo czasu na wielogodzinnych rozmowach, w których podejmowane są ważne decyzje. Resort zdrowia wymaga wiedzy eksperckiej.
– Załóżmy hipotetycznie, że prezes Jarosław Kaczyński raz jeszcze namawia pana na objęcie teki ministra. Pan natomiast wie, jaka jest specyfika urzędu. Obejmuje go pan mimo wszystko?
– Bardzo trudno mi gdybać. Ciężko powiedzieć, jaką decyzję bym podjął, gdybym wiedział pewne rzeczy wcześniej. Jednak mam przeświadczenie, że pomoc wielu ludziom, która nie jest jedynie moją zasługą, była warta pracy w resorcie. Pamiętam, gdy mówiłem o zamykaniu kraju na czas wirusa. Wielu ministrów z bogatych państw zachodu łapało się za głowę. Patrzyli na nas jak na bardzo odważnych ludzi, bo przecież lockdown kosztuje. Ale dzięki temu udało się uratować wiele osób.
– Wiele osób zastanawia się, czy minister zdrowia może podejmować niezależne decyzje. Musiał pan wykonywać rozporządzenia premiera czy działał pan niezależnie?
– Aby odpowiedzieć na to pytanie, posłużę się pewnym przykładem. Czasem chcę w domu obejrzeć mecz, a żona chce oglądać serial. Musimy znaleźć konsensus. W polityce jest tak samo. Nigdy nie jest tak, że robimy to, co chcemy. Polityka jest sferą, gdzie obie strony negocjują i dochodzą do konsensusu. Chciałbym dodać, wracając na chwilę do obecnej sytuacji, że dostałem wielkie wsparcie od rządu i premiera. Jestem za to bardzo wdzięczny. Zawsze będę.