Ukraińscy dziennikarze fotografowali obiekty kolejowe w pobliżu polsko – rosyjskiej granicy. Mężczyźni zostali zatrzymani i wydaleni z kraju. Twierdzą, że przygotowywali materiał o zbożu i surowcach z Rosji. Prokuratura wszczęła jednak śledztwo w tej sprawie. - Mogły to być działania zmierzające do informowania obcych wywiadów o treściach na szkodę interesów Rzeczypospolitej Polski – mówił nam Rajmund Kobiela, Prokurator Rejonowy w Braniewie.
Więcej szczegółów tej historii zdradził w "Sednie Sprawy Tomasz Siemoniak. - Zostali wydaleni nie dlatego, że fotografowali wagony ze zbożem czy prowadzili jakąś inną działalność dziennikarską tylko dlatego, że fotografowali także obiekty infrastruktury krytycznej niczym nie związane z kwestią tranzytu zboża czy eksportem zboża. W takich przypadkach nasze służby muszą reagować. Nie ma tu większego znaczenia jakiego kraju są obywatelami, po prostu pewnej granicy tu nie można przekraczać i z tego co mnie poinformowano strona ukraińska przyjęła tą decyzję ze zrozumieniem - mówi minister koordynator służb specjalnych.
Z naszych informacji wynika, że mężczyźni mogli być powiązani z ukraińskim wywiadem. Tych informacji nie chciał komentować minister Siemoniak. - Nie chcemy tutaj eskalować, nie chcemy zaogniać tego, nie chcemy jakiś tutaj emocji dodatkowych wzbudzać natomiast nie pozwolimy na to żeby ktokolwiek fotografował nasze obiekty infrastruktury krytycznej (...) Blisko współpracujemy ze służbami ukraińskimi, mamy tysiąc fundamentalnych tematów razem z Ukraińcami. Mogą się zdarzać różne takie sytuacje trudniejsze ale po partnersku je rozwiązujemy - podsumowuje były wieloletni minister obrony narodowej w rządzie PO-PSL.