„Super Express”: „Twarz pisowskiego zamordyzmu”, „fundamentalista, który odpowiada za piekło kobiet” – to tylko niektóre opinie na pański temat, jakie można usłyszeć po stronie opozycji. Ze swoimi wyraziście konserwatywnymi poglądami naprawdę czuje się pan właściwym kandydatem na stanowiska Rzecznika Praw Obywatelskich?
Bartłomiej Wróblewski: - To krzywdzące opinie, które w żaden sposób nie są merytoryczną krytyką mojej kandydatury. Jestem dobrze przygotowany do roli RPO. Mój dorobek i doświadczenie bronią się same. Część opozycji ucieka się do łatek i argumentów personalnych, które są najsłabszymi argumentami w każdej dyskusji.
- Niemniej znany jest pan przede wszystkim jako autor wniosku do TK ws. aborcji, który sprawił, że wiele kobiet jest dziś zmuszanych do rodzenia dzieci z wadami letalnymi. Ten dorobek się panu przypomina.
- Prawo do życia z art. 38 Konstytucji chroni także osoby chore i niepełnosprawne. A co do dorobku, to od 2015 r. prowadziłem w Poznaniu i powiecie poznańskim, skąd pochodzę, 18 punktów pomocy prawnej oraz poradnictwa obywatelskiego w sprawach zusowskich, budowlanych, bankowych, podatkowych oraz punkt mediacji. Tylko w poprzedniej kadencji skorzystało z nich ponad 2200 osób, niezależnie od wieku, płci czy światopoglądu. Pomagaliśmy i pomagamy każdemu. Innymi słowy pomoc, szczególnie najsłabszym jest dla mnie rzeczą naturalną, czymś co od początku było w centrum mojej działalności publicznej.
- To nadal trochę mało jak na Rzecznika Praw Obywatelskich.
- Z racji wagi funkcji dodam, że jestem do niej przygotowany z racji wykształcenia, pracy zawodowej oraz doświadczenia społecznego. Jestem doktorem nauk prawnych, przez trzy lata uzupełniałem wykształcenie w Niemczech i we Francji. Znam cztery języki obce. Od niemal 20 lat wykładam prawo konstytucyjne i prawa człowieka. Pracowałem w Kancelarii Prezydenta RP, jako dyrektor Instytutu Prawa Uniwersytetu SWPS w Poznaniu. Opublikowałem kilkadziesiąt prac naukowych m.in. trzy książki o odpowiedzialności odszkodowawczej za działania ustawodawcy, orzecznictwie Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, uproszczeniu prawa podatkowego, mediacji czy darmowej pomocy prawnej.
- Nawet jeśli kogoś to przekonuje, to ktoś inny może zadać sobie pytanie, jakim cudem polityk z partii rządzącej będzie niezależnym arbitrem w starciu obywatela z władzą. Trudno sobie wyobrazić, by brał pan na przykład w obronę uczestniczki Strajku Kobiet, skoro pochodzi pan z partii, która wiesza na nich psy. Jak chce pan przekonać o swojej niezależności?
- Jeśli ktoś naruszałby wolność słowa czy zgromadzeń uczestniczek Strajku Kobiet, będę ich bronić. To oczywistość. Jestem człowiekiem gór, a więc człowiekiem niezależnym. Przez ponad 20 lat wspinałem się na najwyższe szczyty wszystkich kontynentów. Polityka mnie w tym zakresie nie zmieniła. Ale tak doświadczenie w górach, jak i służbie publicznej nauczyło mnie także, że nie mniej ważna jest współpraca. Preambuła naszej Konstytucji wzywa zresztą do współdziałania władz i dialogu społecznego.
- To jak pan widzi ten dialog społeczny?
- Jako rzecznik zgodnie z Konstytucją będę się starał pomóc każdemu. Ale powiem o czterech największych i najważniejszych obszarach działania.
- Jak będą więc pańskie priorytety?
- Po pierwsze, pomoc najsłabszym w tym niepełnosprawnym, chorym, seniorom, wszystkim którzy mają problemy mieszkaniowe, a więc spółdzielcom, lokatorom, bezdomnym, ale także samotnym matkom czy pozbawionym kontaktu z dziećmi ojcom. Ważną sprawą jest poprawa sytuacji ekonomicznej kobiet, w tym zabezpieczenia emerytalnego oraz równości płac bez względu na płeć. Po drugie, będę rzecznikiem polskiej wsi. Trzeba zabiegać o realizację praw i wolności rolników oraz mieszkańców wsi, w związku z wykluczeniem komunikacyjnym, edukacyjnym, kulturalnym, ale także podważaniem swobody działalności gospodarczej przez rolników. Po trzecie i czwarte jako wolnościowy konserwatysta będę dbał o tradycyjne prawa i wolności chroniące życie, małżeństwo, rodzinę, a z drugiej strony o klasyczne wolności liberalne wolność słowa, wolność sumienia, własność czy swobodę prowadzenia działalności gospodarczej. Wszystkie one są zakorzenione w Konstytucji i jeszcze niedawno wydawało się, że są zupełnie niezagrożone. Dziś są pod wielkim obstrzałem ze strony rewolucyjnie nastawionych grup politycznych czy koncernów międzynarodowych.
- „Rewolucyjnie nastawione grupy polityczne”? To nie brzmi jak słowa człowieka, który będzie rzecznikiem wszystkich obywateli bez względu na ich światopogląd. To raczej słowa wojującego konserwatysty.
- Konserwatyści, a tym bardziej wolnościowi konserwatyści raczej nie wojują, a starają się bronić tego, utrzymać to, co jest zagwarantowane w Konstytucji. Zapewnić każdemu jego sferę wolności, choć przy uwzględnieniu praw i wolności innych ludzi. Natomiast liberalna lewica walczy dziś z tym, co jest dziś niezwykle istotne – chodzi o sprawę wolności słowa czy wolności w Internecie. Czasami próbują to robić pod rękę z koncernami międzynarodowymi. Przed tym polskich obywateli trzeba bronić. W okresie pandemii ważny jest też sprawiedliwy dostęp do szczepionek.
- Czy rozmawiał pan już o poparciu swojej kandydatury z politykami senackiej większości lub senatorami niezależnymi? Z którymi?
- Rozpocząłem konsultacje z różnymi środowiskami politycznymi w Sejmie. Są już głosy wsparcia mojej kandydatury ze strony wolnościowców i konserwatystów z Konfederacji. Chciałbym spotkać się z każdym klubem i kołem parlamentarnym, a także przedstawicielem mniejszości niemieckiej.
- Senator Libicki stwierdził, że przybliżyłby się do poparcia pana kandydatury, gdyby zadeklarował pan, że stanowisko zastępcy zaproponuje komuś o odmiennych poglądach. Widziałby pan w tej roli Zuzannę Rudzińską-Bluszcz czy Piotra Ikonowicza?
- Jest dla mnie jasne, że w kierownictwie biura rzecznika praw obywatelskich powinny znaleźć się osoby o różnych światopoglądach. Bo jako Polacy jesteśmy różnorodni. Osoby, które Pan wymienia znane są ze swojego zaangażowania na rzecz praw jednostki. Chciałbym się także z nimi spotkać i porozmawiać.
Rozmawiali Krzysztof Bałękowski i Tomasz Walczak