Ks. Isakowicz-Zaleski, który zmaga się z rakiem prostaty, poddawany jest codziennym naświetlaniom. W mediach społecznościowych opublikował niedawno serię wpisów, w których opisuje problemy pacjentów z powodu awarii urządzeń. - Aparat do radioterapii znów padł – relacjonował ksiądz.
Krajowy konsultant radioterapii: Awarie zdarzają się w każdym zakładzie
Do słów księdza odniósł się konsultant krajowy w dziedzinie radioterapii onkologicznej prof. dr. hab. n. med. Krzysztof Składowski. - Awarie aparatów radioterapeutycznych zdarzają się nieuchronnie i od jakości zakontraktowanego serwisu naprawczego zależy, jak długo trwa ich przestój w leczeniu chorych - pisze profesor. - Jedynym utrudnieniem jest przedłużenie czasu oczekiwania na zabieg, który w przypadku awarii odbywa się w tym samym dniu, lecz, niestety, z nawet kilkugodzinnym opóźnieniem. Takie sytuacje mają miejsce w każdym zakładzie radioterapii w Polsce. I taka sytuacja wystąpiła również 9 czerwca w Narodowym Instytucie Onkologii w Krakowie" - dodaje profesor w oficjalnym oświadczeniu.
Ksiądz Isakowicz: To tylko potwierdza moje słowa
O komentarz do tych słów poprosiliśmy ks. Isakowicza-Zaleskiego: - Pan profesor tylko potwierdza moje słowa: awarie się zdarzają i będą się zdarzać, bo obciążenie tego sprzętu jest ogromne. Ale ich konsekwencje dla chorych, osób osłabionych, przyjeżdżających z daleka, to wielkie obciążenie.
Jak podkreśla ksiądz Isakowicz, ma bardzo dobre zdanie o lekarzach pracujących w krakowskim Instytucie Onkologii i docenia ich starania, by pacjenci jak najmniej odczuwali techniczne problemy. - W moim wypadku rzeczywiście dochowano terminu naświetlania codziennie, ale o tym, że sprzęt jest zepsuty dowiedziałem się już w drodze do Krakowa. Musiałem wrócić i przyjechać do szpitala drugi raz po południu. To dla chorych, osłabionych osób jest dużym wysiłkiem - tłumaczy.
Duchowny apeluje o zakup dla szpitala dodatkowych urządzeń. - Te, które są, nie dają rady - kwituje.