Konstanty Gebert: Palestyna chce do ONZ. Polska uratuje kompromis?

2011-09-23 21:00

"Super Express": - Dziś Palestyńczycy mają zgłosić wniosek o przyjęcie do ONZ. USA już odmówiły poparcia. Konstanty Gebert: - I słusznie. Inicjatywa palestyńska stanowi naruszenie porozumień pokojowych z Oslo z 1993 r., które zabraniają stronom izraelskiej i palestyńskiej jednostronnej zmiany statusu terytoriów spornych, czyli Strefy Gazy i Zachodniego Brzegu. Izraelczycy nie mogą jednostronnie ich anektować, a Palestyńczycy nie mogą jednostronnie występować do ONZ o uznanie ich jako państwa członkowskiego.

- Budowanie przez Izrael osiedli na terenach spornych nie łamało tego porozumienia?

- Nie. To było naruszenie późniejszych porozumień z Szarm el-Szejk, które zakładały, że obie strony równolegle wyrzekną się pewnych działań - Izraelczycy budowania domów, a Palestyńczycy stosowania terroru. Obie strony łamią te porozumienia. Jednak czym innym jest jednostronne naruszenie podstawowego porozumienia z Oslo, które tworzy fundament izraelsko-palestyńskiego procesu pokojowego.

- Może porozumienie z Oslo się wyczerpało?

- Nie sądzę. Ważni politycy izraelscy mówią dziś, że jeśli Palestyńczycy wystąpią do ONZ, to Izrael też przestanie czuć się związany porozumieniami z Oslo i np. anektuje część Zachodniego Brzegu.

- Ponieważ USA zapowiedziały weto, Palestyńczycy zwrócą się bezpośrednio do Zgromadzenia Ogólnego ONZ o status obserwatora. Co wtedy?

- Wtedy na pewno go otrzymają i mogą stać się stroną w Międzynarodowym Trybunale Karnym, gdzie z całą pewnością będą składać wnioski przeciwko Izraelczykom. Ale to broń obosieczna. Izraelczycy też będą skarżyć Palestyńczyków.

- Nie widać więc szybkiego końca konfliktu…

- Więcej, stosunki izraelsko-palestyńskie pewnie się teraz zaostrzą. Palestyńczycy już zapowiedzieli masowe demonstracje. O ile będą pokojowe i nie dojdzie do użycia przemocy, obie strony wkrótce powinny znów zasiąść do stołu negocjacyjnego.

- Który to już raz? Czy ten konflikt jest w ogóle rozwiązywalny?

- Jest. Po obu stronach wyraźna większość opowiada się za kompromisowym rozwiązaniem i obustronnym wyrzeczeniem się przemocy. Problem w tym, że żadna ze stron nie wierzy, by druga dotrzymała słowa. Dlatego potrzebny jest ktoś trzeci, kto by tego dopilnował. To wciąż może być tylko USA. Bo przecież nie podzielona UE…

- Jakie powinno być w tej sprawie stanowisko Unii i jej tymczasowego gospodarza - Polski?

- Francja i Wielka Brytania są skłonne poprzeć wniosek palestyński, z kolei Niemcy i Włochy są mu przeciwne. W tej sytuacji jedynym możliwym wyjściem dla Unii jest wstrzymanie się od głosu. Byłoby dobrze, gdyby dla odmiany pokazała, że potrafi mówić wspólnym głosem. Polska sprawując prezydencję, powinna dążyć do wypracowania tego kompromisu.

- Widzi pan jakieś pozytywne konsekwencje dzisiejszej decyzji ONZ?

- Żadnych. Gdyby jednak Palestyńczycy odeszli z niczym, byłaby to dla nich głęboka klęska, która mogłaby zaowocować wydatnym wzrostem przemocy. Ich inicjatywę uważam za błąd, bo Autonomia powinna uzyskać status państwa wtedy, gdy zawrze pokój z Izraelem - ale mniejszą cenę Bliski Wschód zapłaci za jej częściowe spełnienie niż odrzucenie.

Konstanty Gebert

Publicysta "Gazety Wyborczej"