"Super Express": - W niemieckim obozie śmierci Auschwitz-Birkenau pojawiła się połowa członków parlamentu Izraela, wielu ministrów i naczelni rabini.
Konstanty Gebert: - To wydarzenie bez precedensu, gdyż nie było do tej pory sytuacji, by tak wielu członków Knesetu udało się wspólnie za granicę. To podkreśla rolę, jaką w izraelskiej świadomości zbiorowej odgrywa Zagłada.
- Choć nie jest to okrągła rocznica...
- To prawda, ale uzasadniając, dlaczego dzieje się to w 69. rocznicę wyzwolenia obozu Auschwitz-Birkenau, marszałek Knesetu Juli-Joel Edelstein podkreślił, że 70. rocznicy niemal nikt z tych, którzy zostali wyzwoleni, może już nie doczekać. Chodziło więc także o symboliczne oddanie im hołdu.
Przeczytaj: 69. rocznica wyzwolenia obozu Auschwitz: Kneset przyjedzie do Krakowa
- Rozmawiałem z dziennikarką z Izraela i ona stwierdziła, że takie podkreślenie rocznicy ma znaczenie także dlatego, że historia znalazła się w cieniu bieżących problemów izraelsko-palestyńskich, Iranu, Syrii itd.
- Rzeczywiście, wszędzie na świecie tak jest, że historia jest spychana w cień. Powiedziałbym jednak, że podkreślanie znaczenia Zagłady przez polityków z Izraela jest niezależne od wszystkich bieżących wydarzeń z jednym wyjątkiem. Jest nim raport rządu Izraela o stanie antysemityzmu na świecie. I podkreśla on, że pod tym względem sytuacja się pogorszyła.
- Jak bardzo?
- Z raportu europejskiej Agencji Praw Podstawowych wynika, że czwarta część Żydów w Europie boi się nosić publicznie zewnętrzne znamiona pokazujące, że są Żydami. A nawet odwiedzać instytucje żydowskie w obawie przed możliwością napaści. Takie spotkanie, jak wczorajsze w Auschwitz, przypomina, jakie są ostateczne skutki antysemityzmu. Do czego doprowadziła tolerancja wobec antysemityzmu w przeszłości. To istotne, także w świetle decyzji polskiej prokuratury, która np. nie uznaje za łamanie prawa malowania swastyk, bo to starohinduski znak szczęścia.
Przeczytaj też: "Udało mi się to przeżyć i wyjść stąd nie przez komin, a na własnych nogach"
- Prokuratorzy umyli ręce?
- Nie sądzę, żeby kierowali się antysemickimi uprzedzeniami. Po prostu nie są świadomi, co w ten sposób czynią. To nie jest wrogość, to bezbrzeżna ignorancja. Ale to pokazuje, jak bardzo trzeba przypominać, czym było Auschwitz. Zwłaszcza w Polsce, gdzie w czasie wojny z rąk Niemców zginęło 6 milionów obywateli, z czego 3 miliony żydowskiego pochodzenia. Wydawałoby się, że nie trzeba o tym przypominać. A okazuje się, że trzeba.
- Zerknąłem na listę polskich polityków, którzy pojawili się wczoraj na uroczystościach i spotkaniu. Nie deprecjonując nikogo z nich, można by powiedzieć, że PO, PSL i SLD trochę to zbagatelizowały.
- Myślę, że polski parlament potraktował wizytę połowy Knesetu tylko grzecznościowo. Europejskie parlamenty zachowały się zaś tak, jakby to nie była ich sprawa. Tymczasem Zagłada była zbrodnią niemiecką, ale nie powiodłaby się aż w takim stopniu, gdyby nie to, że Niemcy znaleźli wśród innych narodów europejskich całkiem gorliwych współpracowników. Dlatego ta pamięć powinna być pamięcią europejską. Jest prawdą, że Zagłada w Europie się zbanalizowała, tak jak zbanalizowała się historia. Żyjemy w szczęśliwym momencie dziejów, w którym wielu wydaje się, że historię możemy odłożyć do lamusa. Jeżeli jest tak dobrze, że historia przestała wpływać na postępowanie narodów w Europie, to cena w postaci odłożenia do lamusa pamięci o Holocauście jest ceną do zapłacenia. Uważam jednak, że to nadmierny optymizm. I nie powinniśmy o tym zapominać. Także politycy.
Konstanty Gebert
Publicysta "GW", działacz opozycji w czasach PRL