Dziś niezbyt realny, ale w przyszłości możliwy wydaje się rozpad koalicji PO z PSL. I w efekcie przyspieszone wybory parlamentarne.
Po wyborach wyobrażam sobie sytuację, w której zwycięska Platforma Obywatelska zostaje odsunięta od władzy. Nie ma szans na samodzielne rządy, a PiS i SLD złaknione władzy zawiązują koalicję z PSL. Ludowcy mogą zaś w takiej koalicji znaczyć dużo więcej niż dziś przy Platformie. Podobnie jak każde z pozostałych ugrupowań.
Oczywiście w takiej koalicji premierem nie mógłby zostać Jarosław Kaczyński. To kłułoby w oczy elektorat pozostałych partii. Już sama koalicja z PiS byłaby trudna i wymusiłaby szereg zabezpieczeń ratujących twarz PSL i SLD. Ale premier Waldemar Pawlak? Bardzo prawdopodobne.
Niewykluczone, że tylko wpycha się go w takie ambicje, ale może mu się marzyć powtórzenie przedwojennego casusu Wincentego Witosa i zostanie trzeci raz premierem. On mógłby też pogodzić SLD i PiS.
W nowym parlamencie mogłaby się znaleźć partia Kluzik-Rostkowskiej, ale nie wyobrażam sobie w nim ugrupowania Palikota.
Odsunięcie od władzy nie osłabiłoby pozycji Donalda Tuska w PO. W partii po serii sukcesów jedno niepowodzenie nie wywołuje trzęsienia ziemi. Przeszłość, jak i dotychczasowa prezydentura Bronisława Komorowskiego pokazują zaś, że nie będzie to postać mająca chęć albo możliwości odgrywania pierwszoplanowej roli. Komorowski po osiągnięciu prezydentury zachowuje się jak polityk spełniony. I tak będzie dalej.
Konrad Piasecki
Publicysta i dziennikarz RMF FM