Kamila Biedrzycka: ‘Solidarna Polska dostanie po łapach”, „to partyjka, która nie istnieje bez PiS”, „niech minister Ziobro weźmie się do pracy” - jak długo będziecie znosić takie poniżanie przez większego koalicjanta?
Jan Kanthak: Nie nazwałbym tego poniżaniem. Jest różnica zdań i różnica postrzegania sytuacji politycznej. Oczywiście jesteśmy znacznie mniejszym koalicjantem od PiS, ale równie dużym co Porozumienie, a sejmowa matematyka wskazuje, że wszyscy musimy współpracować dla dobra koalicji. Dzięki temu Zjednoczona Prawica wielokrotnie wygrywała wybory. W jedności siła, a różnica zdań w koalicjach to jest naturalna rzecz.
- A gdybyśmy w tej rozmowie pozbyli się tzw. przekazu dnia? To naprawdę według pana normalna dyskusja w koalicji?
- Polityka zawsze budzi emocje. I wśród wyborców i u polityków. Zdarzają się czasami mocniejsze wypowiedzi, ale zachowałbym spokój (…) my dostrzegamy zagrożenie i zwracamy na nie uwagę. Mam nadzieję, że nasze spostrzeżenia się nie zrealizują, bo to byłoby złe dla Polski. Ale zagrożenie widzimy i musimy o nim mówić, bo bierzemy odpowiedzialność za wszystkie podejmowane decyzje. Z naszego punktu widzenia te zagrożenia są zbyt realistyczne, aby Fundusz Odbudowy popierać. Widzimy zagrożenie w łączeniu go z mechanizmem praworządności, czyli de facto ze sprowadzeniem na europejskich biurokratów większej decyzyjności ws. tego w jaki sposób te pieniądze będą wydawane. Oni nie byli wybierani w demokratycznych wyborach, więc w pewien sposób zaprzeczałoby to sensowności przeprowadzania wyborów w Polsce. Bo przy tym mechanizmie to Unia będzie teraz mogła wskazywać kto w naszym kraju będzie rządził…
- ...chce mi pan powiedzieć, że przyjęcie Funduszu Odbudowy spowoduje brak wolnych wyborów w Polsce?
- To jest zagrożenie. Jeśli bowiem unijni biurokraci będą decydowali, które rządy im lepiej leżą, a które gorzej, które należy wspierać finansowo, a wobec których niedookreślony mechanizm praworządności należy stosować, to jest to olbrzymie zagrożenie. Ten mechanizm nie wynika wprost z traktatów, które zostały przyjęte przez państwa członkowskie. Stąd nasze stanowisko (…) gdyby mechanizm praworządności wynikał z Traktatu Lizbońskiego, to Solidarna Polska najprawdopodobniej zagłosowałaby za Funduszem Odbudowy. Tymczasem on, w naszej ocenie, jest niezgodny z traktatami.
- Dlaczego takie wątpliwości ma tylko Solidarna Polska? Dlaczego nie ma ich PiS czy Porozumienie?
- To nas różni. My mamy mniejsze zaufanie do brukselskich elit ws. możliwości wykorzystywania tego mechanizmu. Zdaniem PiS i pana premiera Mateusza Morawieckiego w konkluzjach Rady Europejskiej zostały zawarte takie wnioski, które de facto ten mechanizm rozbrajają. Mam nadzieję, że to pan premier ma rację i trzymam za to kciuki. Politycy biorą jednak odpowiedzialność za swoje decyzje i swoje słowo.
- Rozumiem, że zdania ws. głosowania nad przyjęciem Funduszu Odbudowy nie zmienicie. Jesteście przeciw, koniec kropka i nie ma dyskusji.
- Głosujemy przeciwko ratyfikacji tej umowy, która wprowadza Fundusz Odbudowy. To jest decyzja nie Zbigniewa Ziobry, nie Patryka Jakiego czy innego polityka Solidarnej Polski, tylko wszystkich naszych posłów. W tej kwestii jest u nas jednomyślność.
- Dlaczego pan z góry zakłada, że Unia będzie nas chciała szantażować?
- Ponieważ jestem eurorealistą. Przyglądam się działaniom komisarzy europejskich i widzę, że to wszystko jest polityka (…) to nic nowego, że Zjednoczona Prawica nie jest w jakichś doskonałych relacjach z Europejską Partią Ludową czy Socjalistami. To zwyczajna gra wpływów i chęć utrzymania ich także w Polsce.