Koniec buntu lekarzy. Gabinety znów są otwarte. Czy wszystko wróciło do normy?

2015-01-08 3:00

Zbuntowani lekarze wracają do pracy. Chociaż przez pierwszy tydzień roku zamknęli gabinety przed pacjentami, to będą mieć zapłacone od 1 stycznia. Zadowoleni są też minister zdrowia i pani premier. Zadowoleni mogą być też pacjenci - kolejny strajk lekarzy grozi nam dopiero za rok, a nie np. za 9 miesięcy, tuż przed wyborami.

Już wczoraj wszystkie gabinety lekarzy rodzinnych powinny być otwarte. Pacjenci mają też prawo więcej wymagać od medyków. Ci, u których są podejrzenia o chorobę nowotworową, mogą się domagać bardziej dokładnych i szybszych niż teraz badań. Od stycznia obowiązują bowiem pakiety kolejkowe i onkologiczne. Lekarze zgodzili się na powrót do pracy po nocnych negocjacjach ministra z Porozumieniem Zielonogórskim.

Lekarze przystali na to, ponieważ minister zagwarantował im, że mimo strajku będą mieć płacone i nie stracą kontraktów. Ustalono też czas pracy w przychodniach, zlikwidowano konieczność corocznego składania tych samych dokumentów do NFZ, będą nowe przepisy pracy koronerów itd. Umowy z NFZ będą trwały przez rok. To gwarantuje spokój ministrowi i przede wszystkim pacjentom. Pierwotnie lekarze żądali umów na dziewięć miesięcy. Były obawy, że przed wyborami mogą ponowić swój bunt. "O godz. 6.00 po 14 godz. morderczych negocjacji osiągnięto porozumienie z MZ. Poradnie będą otwarte sukcesywnie od dzisiaj, jak tylko dotrzemy do pracy" - napisali lekarze z Porozumienia Zielonogórskiego.

Tylko czy lekarze i minister musieli zarywać noc i ryzykować przez tydzień zdrowie pacjentów, jeśli zajmowali się takimi drugo- i trzeciorzędnymi sprawami? - Skoro się dogadali - i dzięki Bogu, że się dogadali - to można się było porozumieć i nie trzeba było nadwyrężać cierpliwości, a może nawet zdrowia pacjentów - komentował w Radiu Zet prezydencki doradca prof. Tomasz Nałęcz (66 l.).

ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail