Konflikt w środowisku nauczycieli. Zobacz, o co oskarżają ZNP

2019-04-09 14:43

"Naszym zdaniem działania ZNP wpisują się w działania totalnej opozycji. To czysto polityczna zagrywka. Ten protest po prostu musiał się odbyć bez względu na negocjacje z rządem i ich wynik" - mówi w rozmowie z Tomaszem Walczakiem Olga Zielińska, rzecznik prasowy Krajowej Sekcji Oświaty i Wychowania NSZZ „Solidarność”

Strajk nauczycieli w całej Polsce

i

Autor: PAWEL SKRABA / SUPER EXPRESS Toruń

„Super Express”: – Od podpisania jako jedyny związek zawodowy porozumienia z rządem w sprawie podwyżek dla nauczycieli Solidarność oświaty zyskała miano łamistrajków. Wy się tymi łamistrajkami czujecie?
Olga Zielińska: – Absolutnie nie. Chciałam przypomnieć, że nam od początku zależało na tym, żeby w walkę o spełnienie naszych postulatów nie wikłać uczniów. Stąd protest okupacyjny w małopolskim kuratorium oświaty i decyzja o podjęciu głodówki. Nasz protest odbywał się pod hasłem: „Sprawy dorosłych załatwiajmy między dorosłymi”. Teraz również apelujemy do nauczycieli związkowców, aby nie zostawiali uczniów w czasie egzaminów. To jednak szczególny zawód zaufania społecznego. To pewna misja.
– Wie pani, że misją to się rodziny nie nakarmi.
– Oczywiście. Proszę jednak zwrócić uwagę, że postulaty, z którymi występowaliśmy, zostały spełnione. Będzie 15-proc. podwyżka wynagrodzeń i, co niezwykle istotne i na czym nam tak zależało, zgodnie z porozumieniem zmieni się system wynagradzania nauczycieli. Od przyszłego roku wynagrodzenia mają być już powiązane bezpośrednio z wysokością przeciętnego wynagrodzenia w gospodarce. Tym samym pensje nauczycieli będą rosły automatycznie. Nie trzeba będzie występować o kolejne podwyżki.
– Może gdybyście przyjęli wspólny front z ZNP i Forum Związków Zawodowych, udałoby się ugrać więcej?
– Jasne, waloryzacja pensji mogłaby być większa, ale też od samego początku negocjacji z rządem podchodziliśmy pragmatycznie, walcząc o maksimum tego, co jest do wywalczenia w obecnej sytuacji. Jeśli chodzi zaś o postulaty ZNP: przy propozycji 1000 zł podwyżki i wliczając w to dodatki do pensji, podwyżki byłyby rzędu 1800 zł. Umówmy się, że to nie jest kwota możliwa do wynegocjowania. Co więcej, usztywnienie pozostałych central związkowych spowodowało niekorzystny przełom ze strony rządu, który zaproponował przy okazji podwyżek zwiększenie pensum. Na to naszej zgody nie było i udało się wynegocjować podwyżki bez tego niekorzystnego rozwiązania.
– Ale protest się rozpoczął. Wy do niego zniechęcacie. Związki zawodowe nie powinny się nawzajem wspierać?
– Nie uznajemy protestu organizowanego przez ZNP, którego celem jest wynegocjowanie podwyżek wynagrodzeń dla nauczycieli i poprawy warunków ich pracy.
– To jak go interpretujecie?
– Naszym zdaniem działania ZNP wpisują się w działania totalnej opozycji. To czysto polityczna zagrywka. Ten protest po prostu musiał się odbyć bez względu na negocjacje z rządem i ich wynik.
Szef ZNP odbija piłeczkę i mówi, że porozumienie było suflowane przewodniczącemu Proksie przez szefa Solidarności Piotra Dudę i chodziło o to, żeby grać w jednej drużynie z rządem PiS.
– Nie będziemy ukrywać, że gramy w jednej drużynie z centralą Solidarności. To największy w Polsce związek zawodowy, w którym wszyscy walczymy nie tylko o podwyżki dla nauczycieli, ale również o innych pracowników budżetówki.
– A jesteście, co wam się zarzuca, uwikłani w romans z PiS?
– Równie dobrze mogłabym powiedzieć, że pan Broniarz jest uwikłany w romans z KOD, PO czy Nowoczesną. Są przecież wspólne zdjęcia ze wspólnych marszów z przedstawicielami opozycji. A gdyby porozumienie nie zostało w niedzielę podpisane, nauczyciele zostaliby z ręką w nocniku.
– Broniarz nie jest jednak politykiem jakiejkolwiek partii opozycyjnej, a okazuje się, że przewodniczący Proksa jest radnym PiS w Ostrowcu Świętokrzyskim.
– Nie jest radnym PiS. W wyborach samorządowych wystartował z list PiS. On sam tego nie ukrywa.
– Ale przytaczane jest to jako dowód na partyjne uwikłanie Ryszarda Proksy.
– O żadnym uwikłaniu nie ma mowy. Tym bardziej trzeba zdementować jedną nieprawdę: zarzuca się nam, że o podpisaniu porozumienia zadecydowały arbitralnie władze oświatowej Solidarności.
– A tak nie było?
– Nie. Dwa dni przed podpisaniem porozumienia odbyło się w Warszawie posiedzenie nadzwyczajnej rady krajowej sekcji oświaty, na którym nad propozycjami i sposobem prowadzenia negocjacji debatowaliśmy w szerokim gronie. Pojawiły się, oczywiście, głosy działaczy związkowych, którzy optowali za strajkiem. Większość uznała jednak, że trzeba podpisać to porozumienie.
– I część działaczy i lokalnych struktur do strajku się przyłączyła, buntując się przeciwko decyzjom „góry”. Są też tacy, którzy chcą rzucać legitymacjami związkowymi. Bunt?
– Oczywiście, są takie grupy, ale trudno, żeby w tak dużej grupie nauczycieli związkowców wszyscy byli jednomyślni. Chcemy dobrze wytłumaczyć wszystkim, co tak naprawdę podpisaliśmy, bo w sferze publicznej kursuje na temat naszego porozumienia wiele błędnych informacji, które powodują złość części działaczy. Liczę, że kiedy te informacje do nich dotrą, sytuacja się uspokoi.
Rozmawiał Tomasz Walczak

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki