Spór kompetencyjny między premierem Donaldem Tuskiem a prezydentem Lechem Kaczyńskim dotyczący wyjazdu polskiej delegacji do Brukseli jest doprawdy zadziwiający. Taka sytuacja w ogóle nie powinna mieć miejsca. Nie ma żadnej potrzeby, aby w tak negatywny sposób zwracać na siebie uwagę, ani w swoim własnym kraju, ani tym bardziej na arenie międzynarodowej, wśród obserwatorów europejskich. Takie postępowanie dwóch najważniejszych polskich polityków, premiera i prezydenta, pokazało tylko, że Polacy nie potrafią się ze sobą porozumieć. Tym bardziej taka postawa musi dziwić, że obaj liderzy należą do podobnego, prawicowego nurtu. Dla obserwatorów z zagranicy wygląda to raczej na personalne waśnie. A to oczywiście rzuca bardzo negatywne światło na wasz kraj. Nie wolno mi potępiać postępowania któregokolwiek z waszych polityków. Żałuję tylko, że nie mogło się obejść bez takich kuriozalnych sporów. Obaj politycy powinni dążyć do zgody, a najlepszym wyjściem z sytuacji byłoby, gdyby po prostu podali sobie ręce i polecieli do Brukseli jednym samolotem. Nie chodziło tu o ustępstwo, ale o zwycięstwo rozumu.
Na Litwie mieliśmy kiedyś do czynienia z podobną sytuacją. Chodziło wówczas o to, kto podpisze w Atenach akcesję Litwy do Unii Europejskiej - prezydent czy premier. Ale nie było wymówek, że ktoś jest w tej sytuacji ważniejszy i w związku z tym druga osoba powinna zostać w domu. Ostatecznie polecieli tam obaj politycy i wspólnie, razem z naszym ministrem spraw zagranicznych, podpisali ten ważny dla nas dokument.
Vytautas Landsbergis
Litewski eurodeputowany, współtwórca niepodległości Litwy, głowa państwa w latach 1990-1992. Ma 76 lat