Komuniści byli dla niego bezlitośni. "Na sobotę słów kilka"

2021-09-11 9:08

W najnowszym felietonie Tadeusz Płużański przypomina o bardzo ważnym wydarzeniu. Felietonista "Super Expressu" przypomina czytelnikom o nadchodzącej wielkimi krokami beatyfikacji księdza prymasa Stefana Wyszyńskiego. Droga do tego wydarzenia nie była jednak tak prosta jak niektórym może się wydawać. Dlaczego? Tadeusz Płużański wyjaśnia.

Zajawka OPINIE Pluzanski

i

Autor: Autor: SE Zajawka OPINIE Pluzanski

Gdyby nie biskup Baraniak…

Przed nami beatyfikacja Stefana Wyszyńskiego, jednego z wielkich przywódców Kościoła katolickiego w Polsce. Nie wszyscy zdają sobie jednak sprawę, że Prymas Tysiąclecia tak wiele by nie osiągnął, gdyby nie jeden człowiek: niepozorny, skromny, a do tego wszechstronnie wykształcony biskup Antoni Baraniak.

Niewiele zresztą brakowało, by komuniści urządzili księdzu Wyszyńskiemu proces o zdradę państwa i działalność kontrrewolucyjną. Gdyby tak się stało, za tak ciężkie przestępstwa mógł być skazany nawet na karę śmierci, która – nie można tego wykluczyć – zostałaby wykonana. Przecież czerwoni oprawcy nie mieli oporów przed mordowaniem księży i wielu z nich zlikwidowali, by wymienić tylko w czasach zaraz powojennych ks. Władysława Gurgacza, czy ks. Rudolfa Marszałka, a w latach 80-tych ks. Jerzego Popiełuszkę, czy ks. Sylwestra Zycha. To samo działo się w innych krajach okupowanych od 1945 r. przez Związek Sowiecki. Takiemu losowi Prymasa Tysiąclecia zapobiegł właśnie bp Baraniak.

Aresztowany został w Domu Arcybiskupów Warszawskich przy ul. Miodowej w nocy z 25 na 26 września 1953 r., razem z prymasem Wyszyńskim, którego był sekretarzem. Przewieziony do katowni przy ul. Rakowieckiej, wytrzymał tam 27 miesięcy ciężkiego śledztwa, przesłuchiwany przez bandytów z bezpieki przynajmniej 145 razy. Efekt był taki, że w tym komunistycznym areszcie stracił zdrowie, ale… okazał się niezłomny. Śledczy robili wszystko, aby wydobyć od biskupa informacje obciążające Wyszyńskiego, świadczące o tym, że Prymas Polski jest zdrajcą i szpiegiem. A ponieważ Baraniak mimo wielorakich tortur odmawiał współpracy, musieli zrezygnować z procesu kardynała Wyszyńskiego.

Zdrowie bp Baraniaka na tyle podupadło, że od września 1954 r. do maja 1955 r. przebywał w więziennym szpitalu. Potem został zabrany z Warszawy do aresztu domowego w zakładzie salezjańskim w Marszałkach k. Ostrzeszowa, a następnie internowany w domu sióstr elżbietanek w Krynicy. Komuniści uwolnili go ostatecznie 30 października 1956 r. i wkrótce wrócił na stanowisko kierownika Sekretariatu Prymasa Polski.

Przypomnieć trzeba, że przed pracą sekretarza, a wcześniej kapelana Prymasa Stefana Wyszyńskiego, bp Antoni Baraniak pełnił analogiczne funkcje u boku wielkiego poprzednika – Prymasa Augusta Hlonda: od 1933 r. do tajemniczej wciąż śmierci kardynała w październiku 1948 r. (nie można wykluczyć, że został przez komunistów zamordowany). Biskup Baraniak już w czasie okupacji niemieckiej był niezłomny, dzieląc z Prymasem Hlondem trudy rozłąki z Ojczyzną. Dlatego teraz, gdy Prymas Stefan Wyszyński zostanie uznany za błogosławionego, czekamy na zakończenie podobnej procedury odnośnie biskupa Antoniego Baraniaka.

Express Biedrzyckiej - Bolesław Piecha: Machanie szablą w stronę Unii jest szkodliwe

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki