O istnieniu krateru poinformował zaskoczoną opinię publiczną minister finansów Jacek Rostowski. Minister ma już plan, jak dziurę załatać. Większość pieniędzy (około 30 mld zł) chce zdobyć z prywatyzacji. Tu dwie drażniące uwagi: po pierwsze - nie wiadomo, czy nieskutecznemu ministrowi skarbu Aleksandrowi Gradowi uda się sprzedać państwowe przedsiębiorstwa za taką właśnie "życzeniową" cenę, a po drugie - warto sobie uświadomić, że ta operacja w skali mikro przypomina sprzedaż telewizora i szafy z domu, żeby mieć na jedzenie do końca miesiąca. Strategia nieco trącąca rozpaczą. Wiszący w powietrzu posmak rozpaczy uświadamia, że ten rząd - swoją drogą podobnie jak poprzedni - nie ma żadnego pomysłu na reformę finansów publicznych. Tylko taka gruntowna i niepopularna wśród niektórych grup społecznych reforma mogłaby skutecznie chronić nas przed dziurą coraz to większą i większą. Ten rząd na pewno nie przedstawi pomysłu takiej reformy, ponieważ boi się podejmować trudnych decyzji przynajmniej do czasu wyborów prezydenckich. Dla zwykłego obywatela najważniejsza będzie odpowiedź na pytanie nieuchronnie związane z gigantyczną dziurą budżetową: ile rząd zabierze, komu i w jakiej formie?
Komu rząd zabierze i ile?
2009-09-07
3:30
Wszyscy wiedzieli, że w roku 2010 będziemy mieli dziurę budżetową, czyli wydatki wyższe niż wpływy do państwowej kasy. Ale nikt nie spodziewał się, że zamiast dziury będzie prawdziwy krater o "średnicy" 52 miliardów złotych.