To niewątpliwy sukces Platformy Obywatelskiej, a jednocześnie porażka lewicy i Grzegorza Napieralskiego. Leszek Miller pytany wczoraj przeze mnie o znaczenie ruchu Cimoszewicza powiedział:
"Komorowski zdobył jeden głos, a w tym czasie Napieralski pięćset", nawiązując do akcji kandydata SLD porannego rozdawania pięciuset czerwonych jabłek.
W jakiejś części słowa Millera są próbą zaklinania rzeczywistości, ale nie wiemy jakiej. Trudno oszacować, na ile poparcie Włodzimierza Cimoszewicza może realnie pomóc marszałkowi Komorowskiemu, a na ile zaszkodzić Napieralskiemu.
Sytuację dość celnie skreślił w paradoksie Bartosz Arłukowicz związany z SLD. Powiedział, że decyzja Cimoszewicza to zaskoczenie, którego należało się spodziewać. To zdanie - logiczny potworek - ma ukryty podskórny sens - byłemu lewicowemu premierowi Włodzimierzowi Cimoszewiczowi od dawna bliżej było do środowiska Platformy niż do ludzi z SLD.
Zdrada? Nie. To takie zaskoczenie, którego należało się spodziewać. W niedzielę po głosowaniu zobaczymy, na ile skuteczne.