Beata Lubecka pytała swojego gościa o to, jak ocenia wyjazd premiera Mateusza Morawieckiego oraz wicepremiera Jarosława Kaczyńskiego do Kijowa. Zdaniem byłego prezydenta wizyta wpisywała się bardziej w politykę symboliczną, niż rzeczywistą.
- Słowianie lubią taką politykę. W Polsce też czasami ona zastępuje niestety rzeczywistą politykę, czyli takie działanie, które realnie wpływa na zmianę sytuacji - mówił Komorowski w Radiu Zet.
Polityk przyznał, że jest rozczarowany efektami wizyty w Kijowie. - Balon oczekiwań i nadziei został bardzo napompowany. Jestem rozczarowany, bo okazało się, że wbrew temu, co mówiono, to nie jest delegacja w imieniu Unii Europejskiej. Okazało się, że jest to wyjazd bez mandatu unijnego, a więc o wiele słabszy - zauważył Komorowski.
Dziennikarka zwróciła jednak uwagę, że szefowa Komisji Europejskiej i szef Rady Europejskiej zostali poinformowani o wyjeździe przez polskie władze.
- Poinformowani to jedno, a drugie to jeśli się jedzie jako reprezentant Unii Europejskiej. Myślę, że i strona ukraińska była lekko rozczarowana właśnie tym, że to nie jest delegacja UE. Ale Ukraińcy to też Słowianie, więc oni też lubią tego typu akty strzeliste i symboliczne. [Wyjazd - red] jako taki, jakąś rolę odegrał, aczkolwiek mógłby odegrać dużo większą, gdyby ci panowie pojechali z mandatem unijnym - stwierdził były prezydent.
- A nie jest pan rozczarowany, że nie pojechali tam inni przywódcy europejscy? - dopytywała Beata Lubecka.
- Nie jestem, dlatego, że zachód Europy uprawia politykę raczej nie symboliczną, tylko rzeczywistą - ocenił Komorowski.
ZOBACZ TAKŻE: Wojna na Ukrainie. Rosja straciła 40 procent swoich jednostek! [RELACJA NA ŻYWO 16.03.2022]