- Rząd Donalda Tuska działa w trudnych warunkach, ale Komorowski zwraca uwagę na brak współpracy z prezydentem, który jego zdaniem szkodzi państwu.
- Choć rząd odblokował środki z UE i poprawił relacje z Brukselą, wyborcy nadal są rozczarowani tempem realizacji obietnic.
- Były prezydent uważa, że Radosław Sikorski mógłby przekonać umiarkowanych prawicowych wyborców bardziej niż obecny premier.
- Komorowski przestrzega: jeśli Tusk ma zostać zastąpiony, decyzja powinna zapaść jak najszybciej – późniejsza zmiana byłaby ryzykowna.
Trudny start rządu po PiS: inflacja, zadłużenie i blokady prezydenta
Radio Plus: – Minęły dwa lata od zwycięstwa wyborczego Koalicji Obywatelskiej, PSL, Polski 2050 i Nowej Lewicy. Czy pana zdaniem, Donald Tusk dobrze wykorzystał ten czas? Czy raczej towarzyszy panu rozczarowanie, kiedy myśli pan o tym czasie?
Bronisław Komorowski: – Myślę, że sam wynik wyborów sprzed dwóch lat wskazuje na to, że oczekiwania społeczne pod adresem opozycji wobec PiS były bardzo duże. Na pewno nie wszystkie oczekiwania udało się zrealizować przez te dwa lata. Ale trzeba też pamiętać o jednym.
– To znaczy?
– Sytuacja rządu obecnej koalicji była i jest bardzo trudna. Zarówno ze względu na dziedzictwo rządów PiS – i mam tu na myśli choćby wysoką inflację oraz bardzo poważne zadłużenie państwa. Przede wszystkim ta trudność polegała na tym, że zarówno prezydent Duda, jak i obecny prezydent z pełną świadomością blokuje szereg działań rządowych. Niewątpliwie brak zdolności do współdziałania między dwoma najważniejszymi organami władzy wykonawczej w Polsce utrudnia nie tylko rządzenie koalicji 15 października, ale oznacza również poważne nadszarpnięcie interesu Rzeczypospolitej.
Niedosyt społeczny po dwóch latach rządów Tuska
– W „Super Expressie” dwa sondaże dotyczące właśnie tych dwóch lat i efektów pracy premiera i jego ekipy. Tylko 21 proc. badanych uznało, że tempo realizacji obietnic jest zadowalające. 60 proc. jest przeciwnego zdania. Pozostali nie mają w tej sprawie zdania. A w innym badaniu tylko 65 proc. z tych, którzy dwa lata temu głosowali na poszczególne składowe tej koalicji, twierdzi, że ponownie oddałoby swój głos na nie. To wyraźna żółta kartka.
– Dla mnie to jest potwierdzenie tego, o czym wspomniałem: oczekiwania społeczne wobec koalicji były bardzo duże. Także ze względu na daleko idące obietnice, które składano.
– Rozumiem, że niezależnie od powodów te obietnice nie są realizowane. Tak pan to ocenia?
– Część z nich jest zrealizowana, część będzie realizowana. Na pewno to nie jest to tempo, które odpowiadałoby wyborcom obecnej koalicji rządzącej. Ale przypomnę, że na przykład PiS już nikt nie pyta o obietnicę miliona aut elektrycznych. Więc tak to jest z tymi obietnicami i z pamięcią społeczną, że ona nie jest długotrwała. Niewątpliwie wspomniane badania świadczą o tym, że wyborcy koalicji nie są w pełni usatysfakcjonowani.
– A mają jakieś powody do zadowolenia?
– Myślę, że to, co jest szczególnie doceniane, to jednak odblokowanie relacji z Unią Europejską i porzucenie przez Polskę zafundowanej przez PiS roli niegrzecznego bachora w Unii Europejskiej. Jest dużo bardziej pragmatyczne podejście do wielu kwestii, co zaowocowało między innymi wielomiliardowymi korzyściami dla naszego kraju.
Sukces w relacjach z UE: „Polska przestała być niegrzecznym bachorem”
– Ale prawda jest też taka, że po to, by odblokować KPO, rząd nie musiał nawet kiwnąć palcem. To odblokowanie nastąpiło niejako z urzędu. Bo przecież nie nastąpiły oczekiwane przez UE zmiany w prawie, a jednak pieniądze popłynęły.
– Gdyby tak było, to PiS by to załatwił.
– No właśnie dlatego, że PiS był PiS-em, środki były zablokowane. To kwestia raczej politycznych sympatii i antypatii.
– PiS był oceniany jako ten, który złamał system prawny obowiązujący w Europie, czemu wyraz dał Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej. PiS był też niewiarygodny w swoich obietnicach, które składał pan Morawiecki. I rzeczywiście zmiana polityczna w Polsce ułatwiła sprawy, ale trzeba było przekonać instytucje europejskie, że Polska ma dobre zamiary i plany odejścia od złej praktyki pisowskiej. Ale warto zwrócić uwagę, że nie chodzi tylko o pieniądze z KPO.
– O co jeszcze?
– Dokonało się odblokowanie relacji Polski i UE także w wielu innych obszarach, co przynosi pozytywne skutki dla naszego kraju. Chodzi m.in. o kwestię relokacji migrantów. PiS nie był w stanie tego załatwić, straszył opinię publiczną armagedonem związanym z migrantami. A obecny rząd po prostu to załatwił, bo jest wiarygodny w Unii Europejskiej.
– To zwolnienie z obowiązków wynikających z Paktu Migracyjnego będzie jednak czasowe a nie stałe.
– Ja też bym chciał, żeby było dużo więcej, ale cieszmy się z tego, co obecnemu rządowi udało się załatwić, a czego nie potrafił załatwić poprzedni rząd.
Czy Donald Tusk poprowadzi koalicję do zwycięstwa?
– Czy uważa pan, że Donald Tusk poprowadzi tę koalicję do kolejnych zwycięskich wyborów? Czy raczej nie ma już w premierze takiej energii i pomysłów, które jeszcze raz zachęciłyby Polaków, by właśnie na tę formację oddać głos?
– Ja wiem jedno: premier Tusk sygnalizuje, że da radę. I ja to odbieram raczej jako zapowiedź konsekwentnej walki politycznej. Czy ona będzie skuteczna? Zobaczymy. Jeśli przeanalizujemy obecne sondaże opinii publicznej dotyczące preferencji wyborczych, prowadzi Koalicja Obywatelska przed PiS. Za dwa lata obie partie staną najprawdopodobniej przed bardzo ważnym problemem, jakim jest posiadanie lub brak wystarczającej zdolności koalicyjnej. Ale to jest co innego niż własny, dobry wynik. Koalicja Obywatelska ma w dalszym ciągu szanse na bardzo dobry wynik. Natomiast problem polega na tym, że umacniająca się Koalicja Obywatelska niewątpliwie osłabia swoich własnych koalicjantów. I z tego powodu może mieć kłopoty po wyborach z utworzeniem większościowej koalicji. Ale analogiczną sytuację ma PiS. Też konkuruje z Konfederacją i obie partie odbierają sobie nawzajem poparcie.
Sikorski zamiast Tuska? Komorowski: „To ryzykowna gra”
– Gdyby to pan miał decydować, zamieniłby pan Donalda Tuska na Radosława Sikorskiego w roli premiera?
– Dziś widać, że kandydatura prezydencka Radosława Sikorskiego miała bardzo poważne szanse na sukces. Oczywiście, wtedy była to kandydatura proponowana przez PSL jako wspólna kandydatura dla całej koalicji. Tak się nie stało i teraz są tego skutki. Czy Radosław Sikorski miałby większe szanse poprowadzenia Koalicji do zwycięstwa wyborczego? Tego nie wiem. Na pewno miałby większą zdolność do przekonania do siebie jakiejś części wyborców umiarkowanie prawicowych, którzy pewnie na obecny kształt tej koalicji nie zdecydowaliby się głosować.
– Czyli warto?
– Jedno jest pewne – jeśli nie chce się osłabiać Koalicji Obywatelskiej, nie ma dzisiaj sensu prowadzić tego rodzaju rozważań. Donald Tusk sam zadecyduje, czy chce prowadzić formację do wyborczego boju czy nie. Jedno mogę powiedzieć, że jeżeli by taka decyzja miała zapaść, to w moim przekonaniu powinna zapaść jak najszybciej. Są bowiem jeszcze dwa lata do wyborów. Gdyby decyzja o zmianie premiera miała zapaść za rok, w moim przekonaniu pociągałaby ryzyko. Tak jak zresztą było wcześniej, kiedy premier Donald Tusk wyjechał do Brukseli, aby objąć stanowisko przewodniczącego Rady Europejskiej.
Rozmawiał Jacek Prusinowski, tw