- Jedna decyzja prezydenta zamknęła epokę, która trwała ponad dekadę
- Aktywiści mówią o „historycznym przełomie” i końcu cierpienia zwierząt
- Mieszkańcy wsi, które żyły w smrodzie i strachu, nie kryją radości
- Fermy futrzarskie miały powstawać obok szkół, kościołów i domów
- „Odsyłamy futro do historii” — padają słowa, których nie było słychać nigdy wcześniej
„Prezydent wsłuchał się w głos Polek i Polaków”
W przesłanym oświadczeniu Marta Korzeniak z Otwartych Klatek nie kryje emocji.
— To historyczna chwila, na którą społeczeństwo czekało od bardzo długiego czasu. Ogromnie cieszymy się, że prezydent wsłuchał się w głos Polek i Polaków i podpisał tę ustawę — podkreśla aktywistka.
Według organizacji, zakaz hodowli futerkowej to nie tylko zwycięstwo moralne, ale też sprawa zdrowia publicznego, ochrony środowiska i elementarna kwestia empatii. Kampanie antyfutrzarskie trwały ponad dekadę, fundacje pokazywały nagrania zwierząt trzymanych w ciasnych klatkach, okaleczonych, często w stanie skrajnego stresu.
„U nas ferma graniczyła ze szkołą”. Głos mieszkańców
Otwarte Klatki przywołują świadectwa osób, które z fermami walczyły latami. Romana Bomba z wielkopolskiego Cieszyna-Dobrzeca mówi wprost o terrorze codzienności.
— U nas ferma graniczyła ze szkołą, przedszkolem i kościołem. Jeden człowiek zarabiał na obdzieraniu zwierząt z futer, a cierpieliśmy my, mieszkańcy, środowisko, no i przede wszystkim zwierzęta. Nareszcie udało się to zakończyć. Odsyłamy futro do historii! — podkreśla.
Fermy norek w Polsce budziły od lat gigantyczne kontrowersje. Odór, gromadzenie odpadów biologicznych, zagrożenia sanitarne, roje much, wszystko to mieszkańcy nazywali „codziennym horrorem”, który odbijał się na zdrowiu, jakości życia i wartości nieruchomości.
Koniec epoki. Ale walka organizacji się nie kończy
Aktywiści przekonują, że zakaz jest dopiero pierwszym krokiem. Według Otwartych Klatek powinien objąć kontrolę nad pozostałymi formami przemysłowego chowu, a także wzmocnienie prawa dotyczącego transportu zwierząt, który bywa jednym z najmroczniejszych etapów w łańcuchu produkcji.
Organizacja podkreśla, że społeczna wola była jasna: w badaniach opinii nawet większość mieszkańców wsi wskazywała, że futro nie powinno być powodem cierpienia tysięcy zwierząt, gdy istnieją alternatywy.
10 tysięcy dolarów za katastrofę kolejową. Jak działała rosyjska operacja w Polsce? Ujawniono
„To moment, w którym Polska zamyka drzwi do najbardziej brutalnego biznesu”
Dla aktywistów to symboliczne domknięcie rozdziału. Hodowla futerkowa była przez lata przedstawiana jako „gałąź gospodarki”, ale w rzeczywistości, jak twierdzą organizacje, była „maszyną do cierpienia”, z której korzystało kilka podmiotów, a koszty przerzucano na społeczności lokalne.
Decyzja prezydenta stawia Polskę obok państw Europy Zachodniej, które od futer odchodzą definitywnie.
— To przełom, na który czekaliśmy — powtarzają aktywiści. — Czas wyciągnąć wnioski i nie wracać już do tej epoki.
Poniżej galeria: Wizyta prezydenta Karola Nawrockiego w Mińsku Mazowieckim