Były prezydent Bronisław Komorowski gościł w "Kropce nad i". Polityk wspominał stan wojenny nawiązywał do swojej działalności opozycyjnej i do tego, że sam znalazł się wśród osób internowanych. - Myśmy wszyscy spodziewali się, że będzie jakaś ostra reakcja władzy, że będzie załamanie tej wielkiej radosnej fali "Solidarności", która ogarnęła cały kraj - mówił. - Wydało się, że "Solidarność" została kompletnie zaskoczona, bez żadnych wytycznych, co mamy robić. Wszyscy byliśmy zaskoczeni - dodał Komorowski.
Komorowski ustosunkował się również do słów prezydenta Andrzeja Dudy o tym, że "w tę 40. rocznicę trzeba nie tylko mówić, ale i krzyczeć, że Jaruzelski był zwykłym tchórzem i zdrajcą Polski, a cała sitwa wokół niego to była zwykła junta bandyckich emisariuszy Moskwy".
- Po 40 latach, jeśli samemu się w tych zmaganiach (z komunistyczną władzą - red.) nie uczestniczyło, to trzeba choć trochę umiaru i kultury oraz wymiaru prezydenta. Prezydent powinien dbać o to, aby zszywać wspólnotę narodową, a nie dzielić i rozrywać jeszcze bardziej po tylu latach. To jest coś, co nie powinno się według mnie darzyć - przekazał.
Zdaniem Komorowskiego postacie Lecha Wałęsy i generała Wojciecha Jaruzelskiego dzieliły Polaków. - Uszanujmy tę drugą część Polski, która nie była moją częścią, ale jest dzisiaj częścią wspólnej Rzeczypospolitej, wolnej, demokratycznej, niepodległej, będącej częścią świata zachodniego. To myśmy wygrali, my powinniśmy okazywać więcej szacunku dawnym przeciwnikom - powiedział i dodał - Natomiast uważam, że nie wypada się dzisiaj ścigać na nienawiść, to nie znaczy, że należy wszystko zapomnieć, uznać, że zbrodni stanu wojennego nie było. Był. Żałuję, że te wszystkiego zbrodnie nie zostały rozliczone, ale proszę zwrócić uwagę, że nie rozliczyły ich także dwukrotne rządy Jarosława Kaczyńskiego, nie były w stanie - powiedział.