Decyzją sądu Lech Wałęsa miał obowiązek prawny przeprosić w mediach wiceprzewodniczącego Parlamentu Europejskiego Ryszarda Czarneckiego za wypowiedź z maja 2009 r. na antenie TVN24. Były prezydent powiedział wtedy o Czarneckim, że ten "nie walczył o wolną Polskę, przyjechał, kiedy Polska była już gotowa". Oburzony eurodeputowany wystąpił na drogę sądową. Przed wymiarem sprawiedliwości tłumaczył, że jako członek władz NZS na Uniwersytecie Wrocławskim był w latach 80. kilkakrotnie represjonowany. - Aktywność opozycyjna Czarneckiego w stanie wojennym jest bezsprzeczna. Kwestionowanie tego stanu rzeczy z całą pewnością narusza dobre imię i godność osobistą europosła - powiedziała sędzia Bogusława Szeruga i wydała wyrok nakazujący Wałęsie opublikować oficjalne przeprosiny Czarneckiego. Od wyroku sądu minęło pótora roku, a przeprosin ani widu, ani słychu...
W końcu w progi Wałęsy zawitał komornik. – Dziś dostałem informacje od mojego adwokata, że ponieważ Lech Wałęsa nie chciał zapłacić za te przeprosiny, które miał opublikować w gazetach, na jego konto wszedł komornik – powiedział portalowi niezalezna.pl Czarnecki. Były prezydent RP jest teraz uboższy o 9 tys. złotych. - Chyba pierwszy raz się zdarzyło, żeby komornik wszedł eksprezydentowi Lechowi Wałęsie na konto i ściągnął pieniądze. Bo Lech Wałęsa w praworządnym państwie uchylał się od tego, żeby respektować wyrok sądu – dodał Czarnecki.
Przperosiny miały zostać opublikowanie w "Dzienniku", "Gazecie Prawnej" i w "Gazecie Wyborczej". Eurodeputowany prawdopodobnie się ich doczeka, ale... - Paradoks polega na tym, że kiedy te pieniądze zostaną przelane na moje konto, to ja będę musiał zamieścić te ogłoszenia. Podpisując się Lech Wałęsa. Jak w komedii filmowej - skwitował zirytowany Czarnecki.
Zobacz: Ostatni wywiad Roberta Leszczyńskiego: Mam nadzieję, że umrę nim się zestarzeję