Zeznania Grzegorza Schetyny, zresztą zgodnie z przewidywaniami, nie wniosły zbyt wiele nowego do sprawy. Jestem przekonany, że podobnie będzie z zeznaniami premiera Tuska. W związku z tym można powoli podsumować prace tej komisji jako niewykazujące niczego szczególnego.
Przeczytaj koniecznie: Chlebowski atakuje: Afery hazardowej nie ma!
Wiadomo, że sposób, w jaki politycy Platformy Chlebowski i Drzewiecki kontaktowali się z biznesmenami był niewłaściwy. W sytuacji, w której powinny być to kontakty reprezentantów państwa ze światem biznesu, był "zbyt koleżeński". To wiedzieliśmy jednak już przed rozpoczęciem prac komisji. W sensie prawnym kończy się to jednak brakiem afery. Nie będzie zatem prawnych konsekwencji.
Pojawią się konsekwencje polityczne, ale także mniejsze, niż mogłoby się wydawać. PO dostała żółtą kartkę. Udowodniono, że są w niej ludzie mający niezbyt czyste kontakty i zachowania. Wpłynie to lekko na notowania Platformy, ale nie tak, jak liczyła na to opozycja. PiS też zyska na tym mniej, niż się spodziewał. Całe towarzystwo rozstanie się zatem z podobnym stanem posiadania, jak przed pracami komisji.
Zobacz wideo: Co o aferze hazardowej sądzą specjaliści
Nie spodziewam się też niczego istotnego po raporcie komisji. Każdy będzie ciągnął w swoją stronę. Zamiast wywrócenia rządu i zmian na scenie politycznej będziemy mieli burzę w szklance wody. Choć na pewno smrodek pozostał. I to taki, którego nie da się wywietrzyć. Drzewiecki i Chlebowski na dawne pozycje już nie wrócą, choć zapewne w polityce jako takiej pozostaną. Nie jest tak, że formuła komisji wyczerpała się w ogóle. Są one potrzebne choćby po to, by politycy wiedzieli, że ktoś patrzy im na ręce. Działa to odstraszająco, ale jako instrument dochodzenia do prawdy ma umiarkowane możliwości. Tym razem zmarnowano mnóstwo czasu i energii, zaangażowano najważniejsze instytucje państwa do badania czegoś, co okazało się niezbyt istotne i z punktu widzenia budżetu dość marginalne. Na bok zepchnięto kwestie naprawdę ważne. Sprawy, dzięki którym Polakom nie groziłby za 10 lat los starzejącego się, bardzo zadłużonego społeczeństwa.
Jarosław Gugała
Redaktor naczelny "Wydarzeń" Polsatu, publicysta i dyplomata