Ponadto wychowawcom daje poczucie wyższości nad prostackim, nieokiełznanym społeczeństwem. Pierwszy wychowawca III RP B. Komorowski pouczał niedawno, że szacunek dla majestatu śmierci nie powinien podlegać ograniczeniom. A mnie się dotychczas wydawało, że szacunek do człowieka, a zwłaszcza do życia, nie powinien podlegać ograniczeniom.
Małpiatki dziennikarskie powtarzały tę deklarację Komorowskiego z lubością, nie zauważając, że prezydent ograniczył swój szacunek do obecności w Katedrze Polowej WP, do której nie dojechały prochy W. Jaruzelskiego.
W sukurs prezydentowi przyszedł zawsze użyteczny arcybiskup Kazimierz Nycz, który orzekł, że ocenę Jaruzelskiego należy pozostawić historykom. To takie eleganckie zalecenie, by zamknęli się ci, którzy krytykują autora stanu wojennego. Rozwijając myśl warszawskiego arcypasterza, należałoby ograniczyć prawo oceniania na przykład katastrofy lotniczej tylko do pilotów.
Pogodę mogliby oceniać tylko meteorolodzy, a stopień głupoty ocenialiby tylko głupcy. W tym zakresie akurat politycy i dziennikarze mają ogromne osiągnięcia. Autorytet moralny, Andrzej Morozowski z TVN czy Agnieszka Wołk-Łaniewska z "Nie", na łamach sobotniego "SE" wychłostali katolickim słowem tak, jak tylko lewaccy ateiści potrafią. Przeprowadzili dyslekcję wychowawczą, prezentując swój wzorzec katolika jako człowieka po zabiegu lobotomii. W sumie tak naprawdę opisali chrześcijanina na swoje podobieństwo, czyli kogoś, kto może demonstrować tylko poglądy zgodne z linią partii i rządu.
Zapomnieli o obrzydliwych lewackich demonstracjach pod Wawelem przeciwko pochówkowi Lecha Kaczyńskiego i jego małżonki. Nie pamiętają już o wulgarnych demonstracjach gwiazdy TVN - Palikota, przy krzyżu przed Pałacem Prezydenckim w kwietniu 2010 r.
Kto zasługuje na szacunek, o tym decydują prezydent, partia i rząd oraz obsługujący władzę dziennikarze. I tak pogrzeb Jaruzelskiego stał się instrumentem dyscyplinowania społeczeństwa w ramach dyslekcji wychowawczej. Kanalie pożegnały kanalie, zapowiadając obronę dobrego imienia kanalii.
Zbliża się kolejna lekcja wychowawcza, czyli entuzjastyczne świętowanie dwudziestu pięciu lat wolności postpeerelowskiej Polski. Czytelnik już dzisiaj powinien ćwiczyć swój entuzjazm oraz postawę poparcia, wsparcia i wyparcia. Znowu pojawi się gaciowy orzeł prezydencki i medale wolności dla zasłużonych niewolników mitu wolności III RP. Prezydent, łaskawca, w telewizyjnym wywiadzie zapewnił, że każdy w Polsce może myśleć, co chce.
Jego deklaracja wolności myślenia przypomniała mi dowcipną rozmowę piłkarza i sędziego. Zawodnik, niesprawiedliwie ukarany żółtą kartką, zapytał w przerwie meczu, co by się stało, gdyby nazwał sędziego idiotą. Dostałbyś czerwoną kartkę i zszedłbyś z boiska - stwierdził sędzia. - A gdybym tylko pomyślał, że jesteś idiotą? Myśleć możesz sobie, co chcesz - odpowiedział sędzia. - No to informuję ciebie, że pomyślałem, że jesteś idiotą. I w takiej dyslekcji wychowawczej świętować będziemy 25-lecie wolności partii, rządu i prezydenta.