- Całe kompanie uciekają przed ukraińską kontrofensywą z miejsca walki. To sygnał, który napawa optymizmem. Ale tutaj jednak nie mówiłbym o zwycięstwie. To jest przełom, to niewątpliwy sukces. Ale trzeba pamiętać, że armia rosyjska jest nadal groźna, nadal silna. Zaznaczę jedną rzecz: cały czas mówimy o tym, co się dzieje na północy. Ale operacje prowadzone są w dwóch miejscach. Na północy są zdobycze terytorialne, ale na południu mamy inną sytuację. Na południu Rosjanie nie mają gdzie się wycofać, w przeciwieństwie do sytuacji na północy. To, co się dzieje na północy, jest zaskoczeniem, ale to co się dzieje w rejonie Chersonia, może zmienić obraz wojny - powiedział komandor Dura.
- Przełomem w wojnie było dostarczenie Ukrainie uzbrojenia bardziej ofensywnego przez USA. Mowa przede wszystkim o systemach HIMARS. Dzięki temu Ukraińcy mogli się bronić bardziej skutecznie, ale mogli też atakować to, co jest najważniejsze, czyli linie dostaw rosyjskich wojsk. Te linie są bardzo rozciągnięte, ponieważ Rosjanie weszli bardzo głęboko w teren Ukrainy i zaopatrzenie muszą dostarczać z terenów Rosji. I jeśli te linie zaopatrzeniowe będą odcięte, to te jednostki rosyjskie pierwszorzutowe, które są kilkaset kilometrów od miejsc dostaw, będą się cofały. Wyspa Węży jest najlepszym przykładem. Jeśli nie było możliwości dostarczenia zaopatrzenia, a jednostki rosyjskie były cały czas atakowane, to Rosjanie musieli się z tej wyspy sami wycofać, bo nie mogli się tam utrzymać. I tak prawdopodobnie może być w obwodzie chersońskim i tak częściowo dzieje się w obwodzie charkowskim. Nie jest to taka prosta sprawa. To jest działanie bardzo dobrze zmotywowanych i wyszkolonych jednostek ukraińskich, które rzeczywiście wykorzystują słabość rosyjskiej armii. Ale ta słabość nie dotyczy tylko jednostek, które zostały zaatakowane. Ta słabość dotyczy całego frontu. Rosjanie są już zmęczeni tą wojną i tam nie ma takiego zapału jak po stronie Ukraińców, którzy wyzwalają swoje ziemie. Myślę, że to jest najważniejszy powód na to, że Rosjanie wycofują się i zostawiają teren, który wcześniej zajęli - skomentował komandor Dura.
- Ilość tego sprzętu, który zostawiają uciekający Rosjanie w jednym miejscu, to są po kilkanaście po kilkadziesiąt sztuk czołgów, pojazdów, które są gotowe do użycia, pokazuje, że to była ucieczka. Oni byli zaskoczeni, ale Ukraińcy także byli tą skalą ucieczki zaskoczeni. Ukraińcy zabezpieczają się, ponieważ wiedzą, że może nastąpić atak z terenów północy z terenów Białorusi i Rosji i ze wschodu. Południe zostało zabezpieczone, bo Rosjanie wycofali się prostopadle do granicy północnej z Ukrainą. To dobra sytuacja dla Ukrainy, bo jej wojska nie mogą zostać oskrzydlone, ale Rosjanie mogą wciąż w każdej chwili uderzyć - ocenił ucieczkę Rosjan przed kontrofensywą ukraińską.
- Myślę, że powszechna mobilizacja to nie jest dobry pomysł dla Rosji. Ci żołnierze z poboru to będą żołnierze przymuszeni do walki, to po pierwsze. Po drugie, to będą żołnierze z rejonów które wcześniej nie były zasilane żołnierzami i które mają największe znaczenie polityczne. Ja bym się nie bał tej mobilizacji, bo ta mobilizacja sprawi, że tą wojną jeszcze bardziej zainteresują się nie tylko media rosyjskie, ale przede wszystkim społeczeństwo. W związku z tym sama mobilizacja nic nie da. Ci najlepsi żołnierze Rosji poszli do Ukrainy 24 lutego, jednostki wyszkolone, zintegrowane, gotowe do działań. Obecnie według mnie to są tylko substytuty tego, co powinno walczyć przeciwko armii, jaką ma Ukraina - ocenił komandor Dura.
- Ta wojna zmieniła mnóstwo rzeczy. Między innymi sposób pojmowania zagrożenia ze strony Federacji Rosyjskiej, ale także powinna zmienić nasze podejście do przemysłu polskiego, czyli to, że w pierwszym momencie musimy być samowystarczalni, a w tym może nam pomóc tylko polska gospodarka. My naprawdę możemy być w wielu dziedzinach samowystarczalni. Jest na przykład grupa laboratoryjna CEZAMAT Politechniki Warszawskiej, która może nam dać pełną samowystarczalność w produkcji układów scalonych. Dlaczego to jest takie ważne? Ano dlatego, że my w systemach naszych, w których my nie kontrolujemy, co jest w środku. Nie wiemy czy na przykład przez jakiś impuls wszystko się nagle nie wyłączy. A tutaj możemy mieć taką kontrolę, oczywiście jeśli będzie taka wola. Tak samo jest w przypadku kamer termowizyjnych. Najtrudniejszą rzeczą do zdobycia w kwestii tych kamer jest czujnik, matryca detektorów, do działania w nocy niezbędna. My te detektory wcześniej sprowadzaliśmy. W tej chwili jest firma, która opracowała polski detektor i może zapewnić polską samowystarczalność. Mamy z czego wybierać, to jest tylko kwestia woli - zwrócił uwagę komandor Dura.
- Zima wbrew pozorom może bardziej pomóc Ukrainie niż Rosji. I prawdopodobnie Ukraińcy z tego skorzystają. Żołnierz zawsze jest cieplejszy w nocy, niż teren, który go otacza. Zima jeszcze bardziej ten kontrast zwiększa, jest więc łatwiejszy do wykrycia. O ile Ukraińcy będą mogli się chronić w domach i tam być witani przez ludność cywilną, o tyle Rosjanie będą musieli się ogrzewać za pomocą własnych pojazdów, włączając je, czyli silniki będą grzane, czy też za pomocą palenia ognisk, które także będą widoczne. To da ogromną szansę Ukraińcom na wykrywanie rosyjskich żołnierzy termowizją i niszczenie ich. Tak więc zima to jest miecz obosieczny, ta wojna działa równie na niekorzyść Federacji Rosyjskiej, jak i Ukrainy. Skorzystać na tym może polski przemysł, który ma fantastyczne systemy noktowizyjne i termowizyjne, które można przekazać Ukrainie w takich działaniach zimowych. Po przekazaniu tych systemów Ukraińcy w nocy będą działali tak skutecznie jak w dzień, czego Rosjanie nie będą mogli robić - zauważył.
Poniżej galeria, w której możecie zobaczyć zdjęcia z wyzwalania terenów odbijanych w ramach ukraińskiej kontrofensywy