Stan wojenny wywrócił życie chyba wszystkich Polaków do góry nogami. W rozmowie z Interią o swoich doświadczeniach opowiedziała Ewa Kubasiewicz-Houee, działaczka Solidarności. - 12 grudnia byłam na zebraniu "gwiazdozbioru" (tak nazywano skupioną wokół Andrzeja Gwiazdy część Zarządu Regionu "Solidarności" - red.). Uzgodniliśmy treść dokumentu, który miał trafić do członków Związku. Nam się wtedy wydawało, że władza szykuje się do wprowadzenia stanu wyjątkowego i staraliśmy się przed nim ostrzec. Obrady trwały do pierwszej w nocy. Wracałam spokojnie do domu nie wiedząc, że mamy już wprowadzony stan wojenny - mówi w rozmowie z Interią.
Opowiedziała też, jak dla niej zaczął się 13 grudnia 2021 roku. To wyjątkowo okropne wspomnienie. - Obudziła mnie moja ówczesna teściowa, która przybiegła do nas o 5 rano. Wiedziała, że jestem w domu i przestraszyła się, że mnie zaaresztują. Szybko zebrałam podstawowe rzeczy i poszłam na czwarte piętro do sąsiadów, którzy nie zajmowali się żadną działalnością opozycyjną - wspominała Interii.
Zapytana, czy się wówczas bała, odpowiedziała: - Tak. Czułam, że po czasie rodzącej się wolności, nadciąga ciemna noc. To było przerażające - powiedziała. To straszne, jak musiała się wtedy czuć!