Do zajścia doszło w nocy z soboty na niedzielę o 3.30 czasu lokalnego. Rafał i Paweł palili papierosy przed jednym z klubów w centrum Harlow. Byli ubrani w bluzy z patriotycznymi symbolami, więc nietrudno było odgadnąć, że są Polakami. Nagle podeszło do nich pięciu Anglików.
- Stałam nieopodal, czekając na koleżankę, która kończyła pracę - opowiada 24-letnia Leticia, świadek pobicia Polaków. - Anglicy wyraźnie szukali zaczepki. Byli agresywni. W kółko powtarzali polskie przekleństwo "k..wa, k..wa, k..wa". Polacy nie reagowali. Próbowali odejść, ale wtedy agresorzy zaczęli ich bić. W ruch poszły krzesła z pubu William Aylmer. Nie wiem, co było potem, bo wsiadłyśmy z koleżanką do taksówki.
Leticia i jej znajoma już zostały przesłuchane przez policję. Dziewczyny nie mają wątpliwości, że to był rasistowski napad. Dlatego Leticia, która do Anglii przyjechała z Hiszpanii, nie chce ujawnić ani swojej twarzy, ani nazwiska. Sama drży o swoje życie, boi się, że spotka ją ten sam los, co naszych rodaków.
Tymczasem Rafał i Paweł opowiedzieli o zajściu portalowi Naszestrony.co.uk. - Jak tamci zaczęli do nas dobiegać, to już wiedziałem, jak to się skończy - relacjonował jeden z nich. - Wiadomo, nie będę biernie stał i czekał, aż zrobią mi krzywdę, więc uniosłem ręce i zasłoniłem głowę. Ale chwilę później już było po nas, bo Anglicy najpierw zaczęli rzucać w nas krzesłami z pubu, a później nimi bić...
Na miejsce najpierw przyjechała policja, a dopiero po godzinie karetka pogotowia. Tak długo Polacy musieli czekać na pomoc, choć do najbliższego szpitala jest 5 minut drogi pieszo. Twarze mieli zalane krwią, złamane nosy, rozbite głowy. Po opatrzeniu ran wypuszczono ich, ale do tej pory Rafał skarży się na obolałe plecy. Obydwaj mają rodziny, jeden z nich jest ojcem dwójki dzieci. Czy po tym, co się stało, będą potrafili żyć bez strachu o siebie i swoich bliskich?
Zobacz także: Polscy ministrowie pojadą do Londynu. Będą rozmawiać o napadach na Polaków