Rzezimieszek Robert W. wciąż ukrywa się za sędziowskim immunitetem. Dzieje się tak, mimo że już we wrześniu Sąd Apelacyjny w Warszawie zezwolił na pociągnięcie W. do odpowiedzialności. Z tym że sędzia nie zgodził się z taką decyzją i 3 października poskarżył się do Sądu Najwyższego. Minęły trzy miesiące. - Do dzisiaj nie zostaliśmy poinformowani, kiedy ma się odbyć posiedzenie sądu w tej sprawie - słyszymy od prokuratora Arkadiusza Jaraszka z biura prasowego Prokuratury Krajowej. - Gdy tylko SN podtrzyma decyzję SA, niezwłocznie postawimy W. zarzuty - dodaje.
Kiedy zatem instytucja kierowana przez sędzię Małgorzatę Gersdorf (66 l.) zajmie się sprawą Roberta W.? - Ta sprawa czeka w kolejce. Nie ma w tym nic niezwykłego - usłyszeliśmy od Krzysztofa Michałowskiego z biura prasowego SN. - Ale możliwe, że jeszcze w styczniu wyznaczony zostanie termin posiedzenia, na którym zapadną decyzje dotyczące sędziego W. - dopowiada.
Tymczasem Robert W. ma się świetnie. Co prawda jest zawieszony i nie pracuje jako sędzia, ale co miesiąc inkasuje połowę swojej wypłaty - ok 8 tys. zł! Te pieniądze będą trafiać na jego konto do czasu, aż formalnie zostanie skazany!
W lutym 2017 r. został przyłapany na gorącym uczynku, kiedy kradł pendrive'y i inny drobny sprzęt elektroniczny z jednego ze sklepów we Wrocławiu. Wartość skradzionych przedmiotów to ok. 2 tys. zł. Okazało się też, że to nie był jednorazowy wyskok sędziego. Szybko ustalono, że kilka dni wcześniej kradł pendrive'y w sklepie w Wałbrzychu. Wtedy pomagała mu żona. Jej immunitet nie chroni. Ma już zarzut kradzieży i może trafić do więzienia nawet na pięć lat.