Pomnik nie wiadomo kogo
Na Wzgórzach Wuleckich we Lwowie od 2001 r. stoi pomnik ku czci zamordowanych profesorów. 22 polskich naukowców z trzech uczelni: Uniwersytetu Jana Kazimierza, Politechniki Lwowskiej, Akademii Medycyny Weterynaryjnej, oraz ich rodziny zgładzili Niemcy 3-4 lipca 1941 r. Na podstawie gotowych list proskrypcyjnych, bez sądu, z premedytacją.
A teraz Ukraińcy oddają hołd nie swoim przecież uczonym - może się zachwycać niezorientowany.
Na granitowych płytach okazałego monumentu czytamy przykazanie: "Nie zabijaj". Nie wiadomo tylko - kogo? Bo zabrakło informacji, kim byli lwowscy profesorowie. Polakami? Żydami? Ormianami? Ukraińcami? Przecież wszystkie te narodowości wzbogacały przedwojenny Lwów.
To tak, jakby odsłonić bez tablic Grób Nieznanego Żołnierza. Wtedy byłby miejscem symbolicznego spoczynku nie żołnierza polskiego, ale uniwersalnego, walczącego gdziekolwiek i w dowolnym czasie. Jakże przypomina to rosyjską tablicę smoleńską, która pozbawiona informacji o celu wizyty polskiej delegacji z prezydentem RP na czele, mogła sugerować, że 96 osób zginęło podczas prywatnej ekskursji turystycznej. Albo że ludobójstwo wołyńskie było dziełem anonimowych oprawców. Oj, cieszyliby się nacjonaliści spod znaku OUN-UPA.
Ale jaki problem ukrywa pomnik we Lwowie? Tkwi w jednym krótkim słowie: "polscy", które nie podoba się władzom Ukrainy. I nieważne, czy byliby to polscy naukowcy, poeci, dowódcy czy... piwowarzy. Będąc swego czasu we Lwowie, chciałem kupić piwo 1715 (tysiąc siedemset piętnaście). Sprzedawczyni odparła: "Takiego nie mamy. Jest 1715 (siedemnaście piętnaście)". Bo 1715 to rok powstania Browaru Lwowskiego - nie ukraińskiego, lecz polskiego.
Ale wróćmy do profesorów, których za narodowo nieokreślonych uznali inicjatorzy pomnika. Mimo, że na takie "pojednanie" nie zgodziła się polska Rada Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa, mer Lwowa zapowiadał z dumą, że teksty na tablicy będą trójjęzyczne: polskie, ukraińskie i angielskie. "Profesorowie zginęli dlatego, że byli inteligencją" – tłumaczył dalej mer. Tylko jaką inteligencją? Ukraińską?
Ale słowa "polski" nie użył nawet arcybiskup lwowski Mieczysław Mokrzycki (były sekretarz Jana Pawła II). Wszystkich przebił jednak Rafał Dutkiewicz, dla którego profesorowie to "wybitni naukowcy publikujący głównie w języku polskim". Zdaniem ówczesnego prezydenta Wrocławia pomnik ma „pokazać Polsce, Ukrainie i Europie, że należy pamiętać o takich wydarzeniach". Ale właściwie, co pokazać? Pomnik nie wiadomo kogo. Choć akurat Eurokołchoz - sam pozbawiony tradycji i głębszych treści - powinien być zachwycony.