Włodzimierz Marciniak: Koalicja Michnika przeciwko zdrowemu rozsądkowi

2011-10-04 4:20

Adam Michnik w wywiadzie dla rosyjskiej agencji RIA Novosti wzywa Polaków i Rosjan do koalicji przeciwko "kłamcom i idiotom".Przesadził?

"Super Express": - Jak podaje portal wpolityce.pl, Adam Michnik na spotkaniu w Moskiewskim Domu Dziennikarzy, odpowiadając na pytania dziennikarza RIA Novosti, stwierdził m.in., że trzeba stworzyć koalicję polsko-rosyjską przeciwko idiotom i kłamcom w naszym kraju...

Prof. Włodzimierz Marciniak: - Pytanie, z kim konkretnie tę koalicję tworzyć. W innym fragmencie wywiadu Adam Michnik mówi, że PiS jest czymś pomiędzy Żyrinowskim a Rogozinem. To wypowiedź paradoksalna. Rogozin jest oficjalnym przedstawicielem prezydenta Federacji Rosyjskiej przy NATO, a Żyrinowski przywódcą fasadowej partii opozycyjnej. Obaj są więc przedstawicielami obozu rządzącego, legitymizują go. Jego przywódcą i przewodniczącym partii Jedna Rosja jest Władimir Putin. Ta nazwa nawiązuje wprost do hasła rosyjskiego nacjonalizmu z początku XX wieku - "Jedna i niepodzielna Rosja". Paradoks polega na tym, że Michnik doszukuje się analogii pomiędzy PiS a tym obozem politycznym w Rosji, z którym pojednania szukał obecny rząd Polski.

- Ale według redaktora "dziś nacjonalizm świetnie się czuje i w Polsce, i w Rosji..."

- W Rosji tak, czego najlepszym dowodem jest dominujące w oficjalnej propagandzie hasło mówiące "o wielkim mocarstwie, które powstaje z kolan". Przecież popularność Putina wyrosła na fali nastrojów nacjonalistycznych. Z kim więc ma być koalicja, o której mówi redaktor? Z nacjonalistami przeciw nacjonalistom? Od publicysty oczekiwałbym raczej analizy obiektywnych przyczyn zjawiska, jakim jest nacjonalizm. Jego słowa odczytuję raczej jako wezwanie do tworzenia koalicji przeciwko zdrowemu rozsądkowi. Jest w tym wywodzie sprzeczność, której nie usprawiedliwia publicystyczna forma wypowiedzi. Być może Adam Michnik nie zastanowił się w pełni nad przedmiotem swoich rozważań. Bo z jego opisu sytuacji politycznej wynika, że lokuje siebie w koalicji z Żyrinowskim i Rogozinem.

- Mówi też, że nacjonalizm jest najwyższym stadium komunizmu. Jak to rozumieć?

- Te słowa o nacjonalizmie to odgrzewanie przekonania popularnego w Polsce na przełomie lat 80. i 90. o tym, że po upadku komunizmu próżnia ideologiczna może być zapełniana przez różne formy nacjonalizmu. To teza do pewnego stopnia uzasadniona. Jej potwierdzeniem były np. wojny w byłej Jugosławii.

- W III RP też się sprawdziła?

- Nie. To wyraz przesadnej wiary w siłę ideologii. O wiele ważniejsze od kwestii ideologicznych są problemy społeczne i ekonomiczne. Mogą co prawda one sprzyjać rozwojowi ruchów nacjonalistycznych, ale sytuacja w Polsce tego nie potwierdza. Odrzucam też kompletnie karkołomną tezę, która etykietuje PiS terminem "nacjonalizm".

- Może Michnikowi chodziło o podmiotową politykę zagraniczną, którą chce PiS prowadzić, o akcentowanie suwerenności, ochronę gospodarki narodowej...

- Nie wiem, o co mu chodziło. Ale teraz używa pan terminu "nacjonalizm" w anglosaskim znaczeniu, czyli bardziej jako synonim dbania o interesy narodowe i patriotyzmu. W tym sensie nacjonalistami są wszyscy współcześni politycy europejscy i amerykańscy.

- Podziela pan obawy redaktora, że w Polsce pozostaje wiele niebezpieczeństw: dla demokracji, dla kultury, w ogóle dla społeczeństwa?

- Byłoby lepiej, gdyby te zagrożenia zidentyfikował. W pewnym momencie mówi o tym, że Solidarność przekształciła się w grupkę konserwatywno-katolickich ludzi wykorzystujących nacjonalistyczną retorykę. Co jest większym zagrożeniem - to, że wśród związków zawodowych jest wielu katolików, czy też to, że w tak ubogim kraju jak Polska wszystkie związki są słabe? Często dziś słyszymy o rozbudowie różnych programów gromadzenia danych osobowych obywateli, o ich inwigilacji itp. Według mnie to o wiele poważniejsze zagrożenie dla demokracji niż taki czy inny wynik wyborów.

Prof. Włodzimierz Marciniak

Politolog PAN, specjalista od spraw wschodnich