Roman Protasiewicz jest oskarżany przez białoruski reżim o działalność terrorystyczną. Za to w państwie Aleksandra Łukaszenki grozi nawet kara śmierci. - Tutaj czeka mnie kara śmierci – mówił zresztą sam opozycjonista współpasażerom samolotu po lądowaniu w Mińsku. Wracający z wakacji w Grecji mężczyzna nie przypuszczał, że jego podróż będzie miała taki finał. Razem z nim zatrzymana miała zostać również jego partnerka - Sofia Sapega. A kim właściwie jest Roman Protasiewicz? To białoruski dziennikarz i bloger. Był zaangażowany w relacjonowanie antyrządowych protestów na Białorusi. Protasiewicz był jednym z redaktorów opozycyjnego kanału Nexta, współpracował również z kanałem Białoruś mózgu. Działalność obu została określona przez władze Białorusi jako ekstremistyczne. Za redaktorami rozesłano listy gończe i oskarżono ich o działalność terrorystyczną, organizowanie zamieszek, czy wzywanie do strajków. Protasiewicz mieszał w Polsce, więc białoruska prokuratura zwracała się do polskich władz o ekstradycję. W lutym opozycjonista poinformował, że mieszka już w innym kraju.
Zatrzymanie Protasiewicza wywołało lawinę komentarzy. - Zwróciłem się do Przewodniczącego Rady Europejskiej o rozszerzenie agendy jutrzejszej Rady Europejskiej o punkt dot. natychmiastowych sankcji wobec reżimu A. Łukaszenki. Porwanie cywilnego samolotu to bezprecedensowy akt państwowego terroryzmu, który nie może pozostać bezkarny – przekazał premier Mateusz Morawiecki. Z kolei liderka białoruskiej opozycji Swiatłana Cichanouska stwierdziła, że „jest absolutnie oczywiste, że to operacja służb specjalnych”.