Wiktor Świetlik: Kilka kopów, nazik zglebowany

2011-12-01 3:00

Kiedyś rozmaite nurty polityczne miały swoje hasła skandowane na demonstracjach, wypisywane na papierze firmowym i w sercach. Ruch ludowy miał na przykład na sztandarach piękne hasło zaczerpnięte od kosynierów Kościuszki "Żywią i bronią".

Z kolei radykalny odłam wracającego dziś do łask dzięki darmowej reklamie w "Gazecie Wyborczej" ONR-u chwalił się: "Falanga walczy, Falanga czuwa, Falanga nową Polskę wykuwa". Nieco podobne zawołanie miały femitotalitarytki wymyślone przez reżysera Machulskiego: "Liga walczy, Liga radzi, Liga nigdy cię nie zdradzi". Dziadziom, tatusiom, a także mamusiom sporej części naszej dzisiejszej elity bliski był slogan autorstwa wielkiego romantyka Lenina, który u nas zafunkcjonował w kilku językach składających się na unikatową mieszankę kulturową II RP i po polsku brzmiał: "Cała władza w ręce Rad". Dziś slogany są oklepane, zgrane, zmieniają się co wybory, mamy zdecydowaną nadwyżkę podaży nad popytem. A jednak pojawiają się rodzynki.

Jednym z takich mógłby być fragment internetowej wymiany doświadczeń pomiędzy polskimi "antyfaszystami", który zrelacjonowała "Rzeczpospolita". Relacja odnosiła się do jakiejś domniemanej faszystki, której dzielni bojownicy antyfaszystowscy wymierzyli karę i brzmiała: "Szybka podbitka, kilka kopów, nazik zglebowany". Otóż uważam, że hasło to idealnie pasuje do dużej części polskiej "liberalnej" lewicy. Od dłuższego czasu wyznacza sobie ona kogoś na "nazika", a potem glanuje do woli, tłumacząc, że z "nazikiem" to nie ma sensu nawet rozmawiać. Wiosną "nazikami" byli kibice, z którymi rozprawiał się dzielnie premier, a przedstawiciel tychże kibiców został najprawdopodobniej stłuczony "na dołku" przy milczeniu polskich obrońców praw człowieka i liberalnych mediów. Potem "nazikiem" była tradycyjnie największa partia opozycyjna, a w poczuciu obowiązku największy autorytet moralny wszechświata (jego autograf wysłano nawet w kosmos) zajmował się nawet nie agitacją, ale szczuciem przeciwko owemu "nazikowi", udowadniając zarazem, że organ, którym kieruje, słusznie w tytule ma nazwę "Wyborcza".

Teraz "nazikiem" dla wyżej wymienionego organu staje się Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich. Dlaczego? Bo SDP po tegorocznym Marszu Niepodległości wydało oświadczenia, w których potępiło chuliganów atakujących dziennikarzy, ale też skrytykowało media za mało obiektywny przekaz. Jakie wnioski wyciągnął z tego organ? Że SDP jest po stronie bandytów, a władze Stowarzyszenia wybierano głosami "skrajnej prawicy". Co to ta skrajna "prawica"? Chyba właśnie "naziki". Tacy, co nie mają dość nabożnego stosunku do kosmicznego redaktora, śmią przedstawiać inny pogląd niż ma jego gazeta lub stanowią dla niego rynkową konkurencję. "Nazik" to po prostu każdy myślący inaczej. Na szczęście "naziki" zostają napiętnowane i wyeliminowane, bo na każdego takiego znajdzie się odpowiedni dyspozycyjny organ.