KŁÓTNIA KIJOWSKIEGO Z ŻAKOWSKIM.

i

Autor: Bartosz Krupa

Kijowski dawniej nie protestował, bo ,,nie wpadł na taki pomysł"

2016-01-15 13:37

Mateusz Kijowski, lider Komitetu Obrony Demokracji udzielił wywiadu Robertowi Mazurkowi z ,,Rzeczpospolitej". Była to odważna decyzja, ponieważ dziennikarz ten wielu swoich rozmówców potrafił w przeszłości zapędzić ,,w kozi róg" swoimi pytaniami. Czy lider KOD nie dał się dziennikarzowi? Przytoczmy parę fragmentów a ocenę pozostawiamy opinii czytelników.

Zdecydowanie najciekawszym momentem rozmowy jest:

 

 

Ciekawie wypowiada się również w sprawie afery podsłuchowej. Gdy dziennikarz o niej wspomina Kijowski szybko ripostuje: - Jeśli chodzi o tak zwaną aferę podsłuchową to zacznijmy od tego, że jest czymś obrzydliwym i oburzającym zakładanie nielegalnych podsłuchów i korzystanie przez media z tego typu materiałów. To w żaden sposób nie było usprawiedliwione racją stanu (...) Czemu to miało służyć? (opublikowanie nagrań-red.) Przecież te podsłuchy nie obnażyły żadnej wielkiej afery ani knowań. Gdy Mazurek zwraca uwagę, że spotkanie ministra finansów z prezesem NBP, podczas którego uzgadnia się dymisję ministra finansów w zamian za życzliwość NBP (do czego, ku niewiedzy Kijowskiego wówczas doszło) lider KOD lakonicznie stwierdza: - Ja generalnie czuję obrzydzenie do podsłuchów, staram się tego nie czytać i nie analizować, ale nie wykluczam, że w niektórych sprawach doszło do naruszenia prawa. Jeżeli tak, zapewne były w tej sprawie postępowania wyjaśniające, a pewnie i wyroki sądów. Co ciekawe, gdy Mazurek zauważa, że dziennikarze opisujący aferę podsłuchową oraz ich rodziny byli inwigilowani jego rozmówca stwierdza: - Nie będę protestował przeciwko czemuś, co działo się kiedyś, bo to nie ma większego sensu, ale zarówno podsłuchiwanie polityków, jak i nielegalne podsłuchiwanie dziennikarzy jest skandaliczne.

Na pytanie, czemu nie pójdzie do pracy, aby uregulować długi wobec własnych dzieci (Kijowski zalega z alimentami) mówi on: - Myśli pan, że tak łatwo znaleźć pracę? Ponad dziesięć lat temu byłem dyrektorem w PZU, potem z różnych powodów wyleciałem stamtąd i przez dłuższy czas nie byłem w stanie znaleźć żadnej pracy (...) Jestem na utrzymaniu żony od roku 2006, kiedy straciłem pracę. Żona-wówczas jeszcze nie byliśmy małżeństwem- płaciła dużą część alimentów w moim imieniu. W sumie przez 26 miesięcy byłem bezrobotny. Moje zaangażowanie w KOD w najmniejszym stopniu nie wpływa na możliwość płacenia alimentów. Dziennikarz pyta więc, czemu w takim razie Kijowski rzucił pracę w Polskim Związku Piłki Nożnej. Lider KOD odnosi się jednak tylko do tego, że miał dostawać tam pensję o wysokości 7 tysięcy zł. Jak twierdzi, była ona inna ale nie może podać szczegółów z racji obowiązywania tajemnicy handlowej...

Zobacz także: Mateusz Kijowski chodzi po knajpach, a nie stać go na alimenty!